Ciąg dalszy powiadania “Jełop

Michał długo po wypadku przebywał w szpitalu. Jego silny organizm powoli nadrabiał straty. Rany opornie, lecz goiły się. Lekarze musieli pilnować go, bo gdy tylko był w stanie znowu stanąć na nogi, chciał wracać na stację. Bardzo tęsknił za swoją lokomotywą. Dopiero, gdy dotarły do niego wieści, iż parowóz został skasowany- posmutniał. Jeszcze bardziej przybiła go wiadomość o śmierci Siłacza. Za jednym zamachem stracił dwóch największych przyjaciół. Wreszcie nadszedł ten dzień i wypisali go. Najpierw starym autobusem PKS-u dowlekł się na stację do Boszkowa. Stamtąd osobowym wrócił do Stegny. Nic tu się nie zmieniło. ST44 nadal okupowały tory postojowe. Dwa parowozy jeszcze dymiły na bocznych torach czekając na swój przydział. Michał wszedł do nastawni. Naczelnik uścisnął go serdecznie i ciut za mocno. Przez twarz maszynisty przeszedł promyk bólu.
– Witaj ozdrowieńcu!!! – Naczelnik odsunął się trochę Nie za dobrze wyglądasz, mam tu coś, co Ci pomoże.
W malutkiej szafeczce znalazło się lekarstwo stare jak świat. Lekko mętnawy miejscowy samogon leczył każde schorzenie psychiczne i fizyczne. Naczelnik nalał pół szklanki i schował butlę.
– Mnie nie wolno, lecz tobie się przyda – dodał dowódca stacji.
Michał skinął głową w geście zrozumienia.
– Jeszcze jakby do tego znalazła się duża kawa i pęto kiełbasy to już zupełnie by mi pomogło
Naczelnik nie namyślał się długo. Nie minęło za wiele czasu jak przed Michałem stanęła mocna kawa i wyschnięta kiełbasa. Maszynista zażył lekarstwo i zagryzł kiełbasą. Lekko otrząsnął się po smaku medykamentu. Potem wlał w siebie kawę.
– Tego mi trzeba było – Michał dostał rumieńców na bladym poszpitalnym licu
– Wszystko już wiesz, słyszałem, że chłopaki byli u Ciebie
– Ano byli, masz dla mnie jakąś robotę?
– Odpocznij Michał, dobrze Ci radzę
– Takiego- maszynista wykonał słynny gest kozakiewicza Zdechnę tam z nudów, potrzebuję roboty by ozdrowieć.
Naczelnik doskonale go rozumiał. On też nie mógł obyć się bez swojej stacji. W domu czuł się nieswojo.
– Dam ci przydział na SM42
– Zaraz – Michał zamachał dłońmi jakby się bronił – Parowozu jakiegoś nie macie?
– Nie, teraz idą tylko spalinowe – Naczelnik wzruszył ramionami – Bierzesz czy nie, inaczej nic dla Ciebie nie mam
Michał walczył ze samym sobą. Nie bardzo widziała mu się praca manewrowego. Chociaż swoim parowozem też robił takie rzeczy, ale to był parowóz. Coś więcej niż brzęczącą i wibrująca wielka zielona lokomotywa przypominająca stonkę. Dreszcz niechęci wstrząsnął Michałem, lecz maszynista nie miał wyjścia- zgodził się.
– Kiedy zaczynam? – Spytał
– Jutro jedziesz na szkolenie do Piły
Michał podziękował Naczelnikowi za kawę i medykamenty. Wyszedł z nastawni by porozmawiać z drużynami parowozowymi obecnymi na stacji. Zapach gorącego kotła miło połechtał jego nozdrza. Na bocznym torze stały dwa czarne smoki. Ich drużyny krzątały się wokoło swoich maszyn dopieszczając szczegóły i czyszcząc je. Wszyscy dobrze znali Michała. Znowu jego ciało dostąpiło zaszczytu serdecznego ściskania w ramionach kolegów. Opowieścią nie było końca. Współczuli mu przeniesienia na SM42, ale dodawali, że to lepsze niż siedzenie w domu. Trakcja parowa była wyraźnie w odwrocie i na parowóz nie mógł już liczyć. Nazajutrz, co świt Michał udał się do Piły. Tam przeszło tydzień szkolił się w obsłudze spalinowej lokomotywy. Nie było to aż takie trudne. Zresztą w żyłach Michała płynęła krew naprawdę zdolnego maszynisty. Po szkoleniu miał udać się do warsztatów naprawczych odebrać swój przydział i przeprowadzić go, wraz z nowym pomocnikiem, na Stegny. Portier warsztatów wpuścił go i skierował pod halę nr 2. Michał stanął przed dużymi drzwiami i wsłuchiwał się w głośną dyskusję mechaników dobiegających zza nich.
– Co za złom… Jeszcze jedna wizyta tu i go skasujemy… Kto wypuszcza takie buble, wszystko się sypie?
Maszynista wtargnął do środka. Dyskusja ucichła.
– Przyszedłem po swoją lokomotywę – Oznajmił Michał
Mechanicy roześmieli się głośno. Jeden z nich wskazał na SM42.
– Rozwaliła się na jazdach odbiorczych musisz poczekać do jutra, niestety przydzielili Ci najgorszy złom, jaki posiada PKP – Na dowód swoich słów zamachnął się trzymanym młotkiem uderzając lekko w obudowę reflektora.
Ten zgrzytnął i wypadł z mocowań, roztrzaskując się w drobny mak na betonowej podłodze.
– O jeszcze lampa do wymiany- Skwitował mechanik
Do warsztatu wpadł młody mężczyzna. Na jego twarzy malował się grymas wściekłego niedźwiedzia. Chwycił mechanika za brudny drelich i podniósł do góry.
– Ty parchu, w głowę sobie walnij tym młotkiem, bo Ci te facjatę przeflancuję, jutro chcę widzieć Ją gotową – Wskazał na SM42.
Następnie puściwszy mechanika podszedł do Michała i uścisnął mu dłoń.
– Robert Kołodziej pomocnik, będziemy razem pracować
Michał odwzajemnił uścisk. Wychodząc rzucił od niechcenia.
– Jeśli ten złom ruszy
Nowy współpracownik zesztywniał. Zacisnął pięści.
– Lubię swoją pracę i lokomotywę, jest równie dobra, co wasze popielniczki
Maszynista nie zamierzał się kłócić. Zakończył tylko dyskusję jednym zdaniem.
– Nasze przynajmniej jadą, a nie okupują warsztaty.
Pomocnik odszedł szybkim krokiem.
– Do jutra Krzyknął za nim Michał
Gdy tylko słońce rozświetliło teren zakładów- obaj stawili się przed halą warsztatów. Ich lokomotywa już stała na torze do prób. Michał zasiadł za jej sterami. Pomocnik z drugiej strony. Ruszyli. Silnik wibrował nienagannie. Rozbite wczoraj światło wymieniono na nowe. Wszystko było w porządku. Po kilku kółkach wrócili pod halę by podpisać protokół odbiorczy. Potem odebrali rozkazy i stawili się na stacji w Pile. Stamtąd ruszyć mieli z osobowym do Stegn przez Boszkowo. Michał prowadził lekko i nawet pomocnik był zdumiony. Maszynista miał po prostu talent do takich rzeczy. Sprawnie podczepili się pod dwa wagony drugiej klasy. Nastawnia w Pile udzieliła im pozwolenia wjazdu na pojedynczy tor do Boszkowa. Ciemny dym z rury wydechowej uderzył w błękitne niebo. SM42 furkocząc i kołysząc się na zwrotnicach zniknął w leśnej głuszy. Osiągnęli szlakowe 50km/h. Michał odprężył się. Nastawnik miło uderzał we wnętrze jego dłoni. Może polubi to zielone pudło. Na pierwszym przystanku wysiadło kilka osób. Michał czekał, aż pomocnik wypatrzy podniesioną rękę kierownika pociągu. Bowiem to po jego stronie był peron.
– Dawaj rzucił krótko
Michał przesunął nastawnik do przodu i SM42 bez szarpnięć ruszyła do przodu. Gdy nabrali prawie 40 km/h maszynista popuścił nastawnik.
– Temperatura silnika rośnie!!! – Krzyknął
Skład toczył się na luzie i zwalniał. Pomocnik na miernik i myślał.
– Stawaj to pompa! – Rzucił do Michała
Ten zaciągnął hamulec. Pomocnik wyskoczył na przedni pomost i uniósł blachy. Potężna fala ciepła buchnęła mu w twarz. Szybko znalazł zacięto pompę. Parę wprawnych ruchów i…
– Proszę Cię mała szeptał czule
Pompa ruszyła. Kierownik pociągu dotarł do lokomotywy.
– Co jest chłopaki?!
– Nic już jedziemy szefie – krzyknął pomocnik i wskoczył do kabiny. Kierownik machnął ręką i ruszyli. Michał bacznie obserwował miernik temperatury. Ta spadała. Pomocnik długo czyścił umorusane smarem dłonie. Skład bez kłopotów dotarł do Boszkowa. Po doczepieniu jednego wagonu pocztowego ruszyli w dalszą trasę. Zielony dostojny las otaczał murem szlak. Jechali jakby w tunelu. Michał nagle wyprostował się i zwolnił nastawnik. Pomocnik spojrzał na niego zdziwiony.
– Co jest?
Mijali miejsce katastrofy pod Stegną, znanej już w całym kraju. Tor wyremontowano i tylko kamienny pomnik ofiar przypominał o tragedii.
– To tu była ta katastrofa? Spytał pomocnik, gdy mijali pomnik
– Tak – odparł nieco blady Michał
– To musiało być straszne?
– Było…
Pomocnik z coraz większym niepokojem spoglądał na bladego Michała.
– A ty skąd wiesz, widziałeś?
– Ja prowadziłem osobowy… Nie gadaj już o tym! – Warknął Michał
– Dobra, nie wiedziałem… Mamy zielone na wjazdowym
Maszynista nieco zwolnił. Lekko odbili na drugi peron. Zatrzymał skład tuż przed znacznikiem zatrzymania czoła pociągu.
– Perfekcyjnie! Stwierdził człowiek w pomarańczowej koszulce- wywalamy te wagoniki na boczny nr 13, ja jadę z wami- Załadował się na przedni pomost.
Zamienili się w pchacz, który uprzątał stację. Upchnęli osobowe na trzynastce a pocztowy na dwudziestym. Potem odstawili lokomotywę na postojowy, tuż koło rampy i wygasili silnik. Koniec na dziś. Michał podszedł do dyżurki naczelnika.
– Witaj, widzę, że Ci nieźle idzie z tą spalinową.
– Jakoś leci, ale to straszny grat – stwierdził Michał
– Daj tylko cynk to ją odeślę do ZNTK i tam ją skasują, a my weźmiemy nową z Boszkowa.
Do pomieszczenia wszedł pomocnik. Michał urwał dyskusję o SM42. Wypili po herbacie i rozeszli się do domów. Pomocnik do służbowego mieszkania. Nazajutrz Michał stawił się punktualnie w dyżurce. Pomocnika jeszcze nie było.
– Macie dziś dwa składy do roboty. Wszystko jest w rozkazach, tylko nie wiem czy ruszycie?
– A to, czemu Naczelniku? Spytał Michał
– Wasz pomocnik od godziny próbuje odpalić grata i nic
– Idę mu pomóc, damy radę
Maszynista dość szybko dotarł do miejsca postoju SM42. Pomocnik szalał po podniesionymi blachami.
– Już zaraz to tylko elektryka – wyjaśniał
Michała krew zalała. Poczerwieniał i począł wyrzucać z siebie:
-Możemy mieć nową lokomotywę, a tego rzęcha skasować, ciągle coś w niej wysiada!
Pomocnik już nie zaciskał pięści. Oparł się zmęczony o zderzak i zaczął tłumaczyć:
– Kiedyś jak ją prowadził Stary Marcin, jej pierwszy maszynista wszystko grało jak w zegarku, była najlepszą jednostką w Pile, potem Stary Marcin wyskakując z kabiny nie zauważył osobowego i zginął po jego kołami. Wtedy to się zaczęło. Ciągłe awarie i usterki. Przydzielali do niej różnych maszynistów, lecz zawsze kończyło się to skargami i groźbą kasacji. Ona nie chce pod nikim jeździć. Ja jeszcze próbuję, bo lubię tego potwora. Ale też już tracę siły. Ona chyba straciła duszę… jeśli wiesz, o czym mówię.
– Wiem – Michał wskoczył do kabiny.
Silnik o dziwo odpalił, gdy dotknął rozrusznika. Pomocnik zwinął blachy i wytarł dłonie. Rozpoczęli pracę. Dość sprawnie przekładali wagony z toru na tor, budując pociągi. Koło południa gotowe były dwa składy. Pozostało jeszcze doczepić dwie czteroosiowe platformy z bocznicy numer dwa. Jak tylko tarcza pokazała białe światło Michał rozpędził SM42 do 30km/h. Przeskoczyli północną głowicę rozjazdową i zbliżali się do zjazdu. Maszynista zaczął hamować… Bez rezultatu. Szarpał rączką sterującą i nic.
– Trzymaj się mamy problem!!! – Krzyknął do pomocnika
Ze zgrzytem wpadli na rozjazd i uderzyli w stojące wagony. Rozległ się niemały huk i poszedł sprzęg w pierwszej platformie. Pchnięte wagony rozwaliły też kozioł oporowy na końcu toru. Prędkość uderzenia była niewielka i na niewielkich stratach się skończyło. Mimo tego Michał miał dość.
– Jutro piszę papier i kończymy tą niebezpieczną zabawę
Pomocnik spuścił głowę i milczał. Nic już nie mógł zrobić. Maszynista opuścił lokomotywę i po meldunku u naczelnika udał się do domu. Wraz z nastaniem nocy zapadł w głęboki sen. Śnił mu się Siłacz. Wielkimi niebieskimi oczyma wpatrywał się weń.
– Nie rób tego…
Prosił składając swoje wielkie ręce w gest modlitwy.
– Nie zabijaj… Nie tędy droga. Musisz być jak ojciec, tak jak dla mnie…
Sen zniknął. Za oknem była jeszcze ciemna noc. Michał ubrał się i poszedł na stację. SM42 stała na bocznym torze. Zimna i obdrapana od uderzenia. Zrezygnowana czekała na wyrok śmierci, jaki miał być wydany jutro. Michał wsiadł do kabiny lokomotywy i położył rękę na nastawniku.
– Nie dam Cię, mimo tego, co czynisz, wprawdzie nie jestem Marcinem, ale też potrafię powozić
Milczała… Nazajutrz pomocnik wyprzedził Michała. Gdy maszynista wszedł do nastawni, ten błagał komisję z Piły
-Dajcie jej jeszcze jedną szansę!
Michał przerwał jego starania głośnym:
– Panowie to nie tak!
Komisja w składzie dwóch osób, zdumiona spojrzała na maszynistę. Naczelnik też przyłączył się do tego grona.
– Jak to Michale, poszły jej wczoraj hamulce, idzie do huty – oznajmił
– Nie to ja zagapiłem się i za późno rozpocząłem manewr hamowania, byłem zmęczony…
Naczelnik nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Michał miał dwadzieścia lat nienagannej bezbłędnej służby.
– Panowie ocenią, jeżeli rzeczywiście hamulce są sprawne to lokomotywa zostaje a ty stracisz pensję na pół roku, aż sprzęgów nie wyremontujemy – groził naczelnik
Komisja udała się na bocznicę. Michał z pomocnikiem poszli za nią.
– To już koniec – szepnął załamany pomocnik
– Niekoniecznie – odparł mu Michał
Mężczyźni długo próbowali SM42, wszystko chodziło jak w zegarku. Naczelnik był zdumiony decyzją komisji.
– Lokomotywa jest sprawna, aż za dobrze, to błąd maszynisty, każdemu się zdarza, walnijcie po premii a wy Panie Michale uważajcie, bo następnym razem wylecicie z roboty – orzekli
Michał tylko uśmiechał się pod nosem. Naczelnik wypisał nowe rozkazy dla drużyny. Maszynista wraz z pomocnikiem rozpoczęli pracę. Robert nie mógł się nadziwić pracą silnika i innych podzespołów. Nie pytał Michała, dlaczego ten ma ręce uwalane smarem, aż po łokcie. Był szczęśliwy, że mu jej nie zabrali. Ona odmieniona już się nie psuła. Często można zobaczyć jak przetacza składy w Stegnie. Na niej czujni Stary Michał i Robert – doborowa para. Tylko jeden szczegół odróżnia ją od innych SM42. Na bokach Michał wymalował białą farbą jej nowe imię Siłacz.
– Co to znaczy? – Spytał kiedyś Robert
– Przyjaciel… -Odparł Michał

KONIEC

Wrocław 06.09.2002r.

Powrót do listy opowiadań z 2002r.

0 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *