Paula Szafrańska maszynistka

Drugie podejście do remontu włoskiego wagonu towarowego. Sobota 3 października czekam na Dworcu Głównym we Wrocławiu na Wolontariuszy. Z informacji koleżanki, która wsadza grupę do pociągu w Oleśnicy, wiem jest ich aż 8 sztuk. Nie mogę wprost uwierzyć w wieści przekazywane przez łączność komórkową. Wzrost liczności Wolontariuszy cieszy.
Około 10.13 odebrałem całość. Były to uczennice klas:
IIA- Barbara Lech, Małgorzata Grabowska, Aleksandra Gąsior, Paula Szafrańska
IIC- Małgorzata Skórska, Natalia Dąbrówka,
oraz uczniowie klas:
IIC- Bartosz Nizioł i Maciej Pochwat
IE-Emil Cempel
z II Liceum Ogólnokształcącego w Oleśnicy. Ich personalia mogłem ujawnić po podpisaniu przez ich rodziców zgód “na przetwarzanie danych osobowych”. Takie zalecenie wydała Dyrekcja mojej szkoły.

Natalia Dąbrówka na pokładzie Lski…

Jeden z Wolontariuszy nie zdążywszy na pociąg dotarł na miejsce autobusem PKS. To się nazywa samozaparcie. Jak tylko nowo przybyli zmienili stroje na bardziej robocze, rozdzieliliśmy zadania.

A gdybym była młotkową i w szopie z młotkiem szalała?…
Małgosia Grabowska w akcji.

Dziewczyny zostały uzbrojone w malutkie młotki i ustawione wzdłuż słupków wagonu z zadaniem obicia starej rdzy i farby.

Rdza nie miała najmniejszych szans…
Małgosia Skórska wykańcza resztki tlenku żelaza.

Kolejna dostała opalarkę i stół pod nogi, aby mogła dobrać się do wyżej położonych desek “Włocha”. Dwóch chłopców udało się do kabiny “Ganca” jako brygada pomocnicza.

Brygada pomocnicza w Ganzu
Na pierwszym planie Maciej Pochwat z tyłu Emil Cempel

W tej kabinie odbywa się rekonstrukcja wnętrza, i z racji zniszczeń idzie ona bardzo opornie. Stąd decyzja o wysłaniu wsparcia. Bartek zagłębił się w niuanse ramy wagonowej by i ona lśniła.

Rama też musi lśnić i… lśniła!
Bartek Nizioł w akcji.

Wcześniej każdy z Wolontariuszy musiał wysłuchać sporej dawki BHP, ode mnie.

To strasznie wciągająca czynność

Dawno szopa nie rozbrzmiewała taką kaskadą młotkowych uderzeń. Hałas był niesamowicie intensywny. Dziewczyny wiele serca wkładały w dokładność. Uderzały raz przy razie.

Uderzały z pasją, raz przy razie…
Małgosia Grabowska skupiona i dokładna 🙂

Z początku wkładały w każde uderzenie wiele energii.

Z początku wkładały w uderzenia wiele energii…
Z przodu szaleje Basia Lech… 

W miarą doskonalenia kunsztu “odbijacza farby” okazało się że uderzenia mogą być słabsze. Podłogę zaściełały dowody zbrodni w postaci odprysków powłoki wierzchniej i tlenku żelaza.

Początek oczyszczania z rdzy i starej farby

Opalarka też szła pełną parą. Mimo złośliwej żywicy coraz więcej gołego drewna wietrzyło swe lico. Gdy zapytałem Pauli jak leci usłyszałem:
“Wie Pan to strasznie wciąga…”. Wiem coś o tym.

Wie Pan to strasznie wciąga…

Muszę coś zjeść ręce mi się trzęsą

Wolontariusz uczy się przez całe życie. Pierwszą lekcję jako odebrała Paula, było śniadanie. Bez niego nie ma co nawet zabierać się do solidnej pracy. Całe szczęście, że zabrała coś niecoś ze sobą. Cień wagonu warsztatowego KSK Wrocław zastąpił “warsa”.

Covalus manewry

Wybrałem sobie swój niewielki fragment wagonu i zacząłem… uderzać weń młotkiem. Farba odpadała, że aż miło. Udało mi się oczyścić cały narożnik, gdy zagrał silnik Lski. Znaczyło “Manewry Waćpan czas zacząć”. Z okazji “wielkiej głodówki” w szopie, KSK urządza wystawę zabytkowego taboru. No i wagony trzeba było poustawiać. Zajrzałem na moment na drugą stronę wagonu do dziewczyn. Tam rdza przegrywała z pasją i zaciętością. Szło im znakomicie. Oznajmiłem, iż na moment zrywam się na manewry oraz zapisuję chętnych na przejażdżkę w lokomotywie. Przysłowie mówi “za mundurem panny sznurem” i kłamie na całej linii. “Gdy kolor spalin niebieski Panny garną do Lski!!!” Aby za bardzo nie przeszkadzać maszyniście, wycieczki odbywały się pojedynczo. Najpierw krótki instruktaż wsiadania i wysiadania z lokomotywy. Nie każdy wie, że należy to czynić tyłem. To nie samochód. I zaczęło się.

Ale fajnie było

Część pracująca pilnowała swojej kolejki. Gdy tylko lokomotywka wtoczyła wagon, zmiana pasażera w kabinie.

W małej lokomotywce…
Wozi się Basia Lech.

E… to się nie zawali?!
Ma wątpliwości Ola Gąsior.

Przepraszam mogę coś powiedzieć…

Jak tylko płeć piękna skorzystała, do kabiny weszli chłopcy. Dla każdego starczyło kursu. Notabene pod sam koniec manewrów, jak już Wolontariusze rozeszli się do domów Lska odmówiła współpracy. Pewnie się już stęskniła. Dziś już wiem, że to drobiazg z pompą paliwową.

Wolontariusze powoli zbierają się do domu

Około 13.30 Wolontariusze złożyli narzędzia i odzież ochronną. Nadszedł czas rozstania. Szybkie umycie się, przebranie i popędzili na pociąg do Oleśnicy. Pozostały po nich pięknie wyczyszczone spore powierzchnie wagonu i obietnicę powrotu. Na sam koniec nie będę się wymądrzał. W imieniu swoim i Klubu Sympatyków Kolei we Wrocławiu- dziękuję.

Smutna refleksja

Gdy owe artykuły wisiały na stronie szkoły, dyrekcja dostała emaila od “wzburzonego rodzica”, że owa strona zamienia się stronę historii o kolei, a on wolałby poczytać o “dydaktycznej” roli placówki. Artykuły musiały zejść do podziemia i na moją prywatną www. Dla mnie brak walorów dydaktycznych w Wolontariacie jest bzdurą wyssaną z palca. Wolontariusz po przez swoją pracę zyskuje namacalny kontakt z zabytkiem. Jest w stanie zintegrować się z obcą grupą ludzi. Zacierają się wszelkie różnice światopoglądowe na rzecz nadrzędnej pracy w celu osiągnięcia szczytnego celu. Wolontariusz uczy się gospodarności, staranności, planowania i wielu innych potrzebnych w życiu czynności.
Czy w tym wszystkim brak jest… Nie mam siły polemizować.
Co do zdjęć to są one różnych autorów. Część robiłem ja, część robił Wojtek Bartz (ale moim aparatem 🙂 inne przysłał mi Rysiek Boduszek i Marek Margasiński. Które są które nie mam pojęcia…

Marcin Kowalczyk

05.10.2010r.

Powrót do spisu treści “Wolontariatu”

Powrót do listy opowiadań z 2010r.

0 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *