Śnieg sypał wielkimi lepkimi płatami. Osiadał na wszystkim. Ciężkie oblepione gałęzie drzew uginały się do ośnieżonych powierzchni pól. Parowóz wyrzucał z siebie szarawy dym, wyraźnie odcinający się od otoczenia. Jego zgarniacze odrzucały na bok strumienie białego puchu. Silnik pracował miarowo mimo dość trudnych warunków. Za lokomotywą jechała salonka Inspektora Kolejowego Edgara Walezego. Sam Walezy był potężnym człowiekiem, z sumiastym wąsem, lekko podkręconym do góry. Ubrany w przyozdabiany surdut wpatrywał się w swoje włości za oknem. Odbywał bowiem szeroko zakrojoną inspekcyję kolejowych terenów i działek przyległych. Wysłał go w tą podróż sam Dyrektor Naczelny Jaśnie Pan Alozy Ebenhard. Stało się to nagle, po wypadku pociągu osobowego, na stacji Powrozy. Wyszły wtedy z szyn dwa wagony czwartej klasy i jeden pierwszej. Sama sytuacja do groźnych nie należała, gdyby nie ta pierwsza klasa. Podróżował w niej Wielmożny Pan Kamiński z córkami. Znany on był z wielkiego majątku w fabrykach ulokowanego. Niestety wagon w którym przebywał, przewrócił się na bok i zamarł w tej niewygodnej pozycji. Damy podniosły rwetes z powodu zniszczenia starannie wyprasowanych sukienek- prosto z Paryża. Ponadto w oficjalnej skardze, znalazł się godny ubolewania fakt, iż kolej po wypadku nie potrafiła zadbać o ukojenie nerwów Jaśnie Pana Kamieńskiego. Znosić on musiał towarzystwo biedoty, która wypełzła z potłuczonych wagonów klasy czwartej. Malutka stacyja, na której nastąpił karambol kolejowy, nie miała poczekalni dla podróżnych klasy pierwszej tylko zbiorczą. Dyrektor popędzany przez wzburzonego, skargami Jaśnie Pana Kamieńskiego, Ministra Komunikacji wysłał w teren inspektorów z uprawnieniami, w celu kontroli bezpieczeństwa na podległym terenie. Trzy pociągi służbowe, specjalnie zapowiedziane w rozkładzie jazdy, wyruszyły w tą noc w trasę. W jednym z nich najbardziej surowy Inspektor – Edgar Walezy. Na sam początek zanim zasiadł w pociągu skontrolował maszynistów parowozu. Zapisywano wszystkie usterki w notesie, a to że rękawiczki brudne, poręcze miały farbę odłażącą, maszynista bez czapki go przywitał i wiele innych. Nic przed jego czujnym okiem ukryć się nie dało. Pociąg dzięki tym dokładnym oględzinom spóźnienia prawie trzy minuty miał. Wszystko poszło na karb drużyny. Gdy tylko ruszyli Inspektor zajął swe miejsce w salonce. Obok niego spoczął Sekretarz z otwartym kajetem, aby wszelkie uwagi Pana Inspektora notować. W połowie drogi Jaśnie Pan Walezy kazał odstawić skład na boczny tor w stacji Gogołowice Dolne. Świtało bowiem i pora najwyższa była, aby posłać Sekretarza do miasta po śniadanie jakieś. Ten wrócił po trzydziestu minutach i oznajmił, że sam Pan Zawiadowca go ugości. Inspektor skorzystał z zaproszenia i zjadłszy suto, nieco łagodniej na stację spojrzał. Usterek jakby mniej się zrobiło. Czas naglił i służbowy ruszył w dalszą drogę. Miedzy kolejnymi stacjami nieco więcej kilometrów było, więc sen straszny Inspektora męczył. Oparł on swoją wielką posturę o stolik ozdobny przy oknie i obserwował z wielką trudnością otoczenie. Powieki same opadły mu na oczy. Z tego błogostanu wyrwał go pisk hamulców i ostre szarpnięcie wagonem.
-Do diabła, a cóż to za zwyczaje, by powozem tak szarpać !!!
Inspektor wstał wzburzony i ruszył ku wyjściu reprymendę dać maszyniście. Zanim zdołał doń dojść, rozległo się weń łomotanie. Jaśnie Pan Edgar szarpnął za klamkę i drzwi roztworzył na całą szerokość. Na zewnątrz stał umorusany pomocnik i był mocno przestraszony.
– Ot psubraty, stawać was delikatnie w szkole nie uczyli?! Co wy sobie tam umyśliwujecie, że tony kartofli wieziecie?! Co, mowę wam odjęło?!
-Jaśnie Panie Inspektorze ja wyjaśnię. Myśmy mieli wolny wjazd do Goczałkowa, ale Pan Maszynista lokomobila spiął, bo obcy nieznany sygnał na telegrafie wisi.
Inspektor nieco się zafrasował, bo takiej odpowiedzi nie spodziewał się.
-Pan Maszynista prosi, by Wielmożny Pan okiem na ów sygnał rzucił, bo sam nie wie co oznaczać ów może, a paramobila z racji przepisów opuścić nie może.
– A ciebie wysłać nie mógł?
-Panie, ja głupi jełop jestem i tylko węgla nauczony podsypywać. Sygnały mnie obce, gdyż na dodatkowe nauki dopiero idę.
-Jasne, wracaj do lokomotywy i bacznie mnie obserwuj. Sygnał obcy obadam i dam polecenie, co czynić należy. A na razie stać !
-Tak jest Jaśnie Panie Inspektorze !
Młodzik pobiegł do lokomotywy a Edgar wszedł na pomost i nieco odchylił swe ciało, aby telegraf zlokalizować. Stał on z boku na wzgórzu, w głębokim śniegu. Zaraz obok niego był dawny dom dróżnika sygnałowego. Obecnie niepotrzebny, bo telegrafy drutami ze stacjami połączono. Dziś to Panowie Naczelnicy osobiście sygnały dawali. Ramiona telegrafu wskazywały pozwolenie na wjazd, ale u jego podstawy, ktoś powiesił olbrzymią czerwoną płachtę. Inspektor się zafrasował po raz drugi. Zmian bowiem w Katechizmie Sygnałowym nie było. Zawsze w Poczcie Urzędowej kurier takowe donosił na początku każdego miesiąca. Być może ta łazęga zgubiła gdzieś pismo i dlatego ów sygnał jest nieznany. Byłoby to poważne wykroczenie i skaza na czystym przebiegu służby Jaśnie Pana Inspektora. Edgar podkręcał wąsa i myślał co czynić. Postanowił najpierw ostrożnie wjechać w stacyję i potem dalej się zastanawiać. Przywołał skinieniem ręki pomocnika i wydał rozkaz ostrożnej jazdy. Pociąg ruszył pomału i wkrótce zamarł w peronach. Inspektor nakazał obsłudze pozostanie w składzie i ruszył do Naczelnika. Ten oczekiwał w drzwiach dyżurki, ubrany w nienagannie wyprasowany mundur. Zobaczywszy potężne ciało Inspektora pokłonił się nisko i zaprosił do środka. Edgar uniósł prawą dłoń i wskazał w nieokreślone miejsce przed stacyją.
– Naczelniku, co to za nowe sygnały wiszą na telegrafie, w postaci wielkiej czerwonej płachty?
Naczelnik pokraśniał ze zdumienia i grozy. Nic o owych sygnałach nie wiedział, a pewnie powinien i teraz go na tej niewiedzy Inspektor przyłapał. Trzęsącymi się rękoma dotknął daszka czapki i zaczął myśleć.
– Ja nic nie wiem Inspektorze, ale to pewnie Ci z inspekcyji porannej powiesili.
– Jakiej inspekcyji ??
– Tej co przed Inspektorem tory sprawdzała. Telegram nadał sam Wielmożny Pan Dyrektor.
Zdumienie Inspektora sięgnęło zenitu. Czyżby Dyrekcja go sprawdzała? Często się zdarzało, że dla polepszenia statystyki szła inspekcyja przed jego jazdą. Ale nigdy nowych sygnałów nie wieszali. Wzburzenie narosło w potężnym ciele Inspektora. Tak się nie postępuje.
Lekko pokraśniał na twarzy i minąwszy Naczelnika do telefonu się udał. Wykręcił potężnym palcem numer do Krakowa i z marsową miną czekał na połączenie. Zgłosiła się przemiła pani centrali i zapytała o przyczynę.
– Tu Inspektor Edgar Walezy, czy można prosić z Jaśnie Panem Dyrektorem?
Miła pani zapytała o powód niepokoju.
-Sprawa służbowa niecierpiąca zwłoki. Chodzi o bezpieczeństwo kolejowe.
To jakby przyśpieszyło procedurę. Za minutę w słuchawce rozległ się zimny głos Jaśnie Pana Dyrektora.
-Słucham?
Siła głosu była tak potężna, że na czoło Edgara wystąpiły kropelki potu i gdzieś w duszy zaczął żałować swej popędliwości.
-Tu Inspektor Edgar Walezy, ja w sprawie nowych sygnałów.
– Jakich sygnałów?
Edgar streścił wygląd czerwonej płachty na telegrafie przed stacyją. Po drugiej stronie zapadła cisza.
-Oddzwonię, a na razie wstrzymać ruch na linii.
Jaśnie Pan Dyrektor odłożył słuchawkę i jął intensywnie analizować sytuacyję. Nowy sygnał wymagał zatwierdzenia jego podpisem i stosownych dokumentów z Ministerstwa Komunikacji. A takowe nie przyszły. Chyba, że Minister osobiście interweniował i kazał sygnały wprowadzić, po tym karambolu, w którym brał udział Jaśnie Pan Kamiński. A że osoby Jaśnie Pana Dyrektora nie powiadomiono, to niepokojący znak. Chyba Pan Minister nie myśli, iż Dyrektor winę za ten wypadek personalnie ponosi? Te niepokojące myśli nieco popsuły humor Jaśnie Pana Dyrektora. Cóż należało czynić w takiej sytuacyji? Na pewno nie siedzieć bezczynnie. Pan Minister wymagał od swych podwładnych działania w każdej chwili. Choćby ta trudna była i odważnej decyzji wymagała. On z racji swej zaszczytnej funkcyji był do tego szkolony. Najpierw należało unieważnić ów sygnał z racji nieposiadania stosownych wytycznych do jego stosowania. Potem się usilnie poprosi o owe papiery.
Jaśnie Pan Dyrektor sięgnął po słuchawkę i wydał polecenie.
– Sygnał zdemontować, ruch ostrożnie przywrócić !
– Tak jest Dyrektorze. Odrzekł Inspektor i ruszył do boju.
Zapytał Naczelnika czy jest jakaś droga bita do telegrafu i dawnego domu dróżnika? Otrzymawszy odpowiedź twierdzącą kazał sobie przyprowadzić bryczkę. Gdy, tylko pod stację podjechał chłopina z chudym koniem, Inspektor wgramolił się do powozu i pojechali. Resory pod potężnym ciałem kolejowym ugięły się dość nisko. W tym samym czasie Jaśnie Pan Dyrektor zadzwonił do Sekretariatu Ministerstwa Komunikacji prosząc o telefoniczną audiencję u samego Ministra. Twierdził przy tym, że to sprawa bezpieczeństwa kolejowego. Minister właśnie spożywał obiad i poproszono Dyrektora o późniejszy telefon. Ten nakazał sekretarce aby dopilnowała sprawy. Tymczasem bryczka z Inspektorem wytraciła chyżość przed telegrafem. Edgar wygramoliwszy się z bryczki ruszył ku masztowi sygnalizatora. W tej samej chwili z domu dróżnika wyszła babina straszliwie w biodrach szeroka. Minąwszy Urzędnika podeszła pierwsza do telegrafu i zaczęła sygnał ściągać.
-Stójcie !!! Ryknął Inspektor na babinę.
Zamarła ona z owym sygnałem w dłoni.
-O co chodzi Jaśnie Panie? Spytała zdrowo przestraszona, gdy cień Edgara przysłonił słońce.
-Co wy Sygnały kolejowe ściągacie?!
Babina wybałuszyła oczy i nie za bardzo wiedziała o co chodzi. Inspektor wskazał na czerwony materiał w dłoni.
– Wiecie że wasze działanie naraża bezpieczeństwo kolejowe na szwank !?
Nagle babina rozwinęła to co w dłoni dzierżyła. Sama zaczęła przy tym rechotać nieprzyzwoicie.
– A co mają moje reformy do bezpieczeństwa kolejowego? Śnieg mi tyczki połamał, a reformy wietrzyć trzeba. Ten wasz słup jedyny w okolicy, to se powiesiłam. I o co tyle krzyku?
Inspektor ogarnął całość i pokraśniał na twarzy.
– Słup kolejowy nie jest po to, by na nim wasze gacie dyndały. Rozumiecie?!
Babina odwróciła się tyłem obrażona takim traktowaniem.
– Może i nie jest, ale co miałam robić. Pan musisz takie mecyje o byle reformy robić?
Inspektor nie miał siły z plebsem się kłócić. Wściekły wsiadł do bryczki krzycząc po drodze, “żeby mi to było ostatni raz”. Babina nic nie zrozumiała, ale obiecała sobie w duchu że słup kolejowy z dala omijać będzie. Bryczka ruszyła ku stacji. Gdzieś dalej Minister wysłuchał zwierzeń Jaśnie Pana Dyrektora. Nic nie wiedział o nowym sygnale, ale zasugerował, że to może oddolna inicjatywa w celu zwiększenia bezpieczeństwa. Nakazał sprawę zbadać i wyniki przedstawić. Inspektor dotarłszy do swego pociągu, jął burać Naczelnika, że terenu nie pilnuje i pozwala na wieszanie bielizny na kolejowym mieniu. Naczelnik tylko spuścił głowę i milczał. Gdy Edgar skończył machnął ręką i zawołał go do kantorka. Tam wyjaśnił, że muszą coś wymyślić, bo jak on Inspektor za te reformy damskie wyleci, to i Naczelnik miejsca nie zagrzeje. Długo myśleli, a potem wykręcili numer do Dyrektora. Zanim Inspektor zdążył coś wyjaśnić Jaśnie Pan Dyrektor zapytał:
-Czy byście aby sprawdzali, czy nie jest to oddolna inicjatywa personelu miejscowego w celu zwiększenia bezpieczeństwa?
-Oddolna jak najbardziej Jaśnie Panie Dyrektorze, chodzi o to, że telegrafy się psuły od nadmiaru śniegu i Naczelnik kazał sygnał przywiesić, żeby do katastrofy nie dojszło.
-Dajcie go do telefonu!
Naczelnik przejął słuchawkę i potwierdził wersję Inspektora. Dyrektor pochwalił go i obiecał podwyżkę. Potem się rozłączył. Inspektor odetchnął i szybko wsiadł w pociąg dokończyć, to co mu zlecono. Sam Jaśnie Pan Dyrektor przedzwonił do Ministra dziękując mu za zwrócenie uwagi na oddolne inicjatywy. Chwaląc przewidujący umysł Pana Ministra przedstawił, co mu Naczelnik powiedział. Minister podziękował i z zadowoleniem zaczął klecić nowe Rozporządzenie. Wpadła mu do głowy nowa genialna myśl, aby ów sygnał z telegrafu w osobną tarczę przekształcić. Taką, aby w razie niebezpieczeństwa tor mogła zamykać. Na papierze przyjęła ona kształt czerwonego prostokąta w białej ramie. “Tarczą Zatrzymania D1” zwać się zaczęła. Tak oto reformy babiny do podniesienia bezpieczeństwa kolejowego walnie się przyczyniły. W międzyczasie spłynęło do Dyrekcji pismo od Jaśnie Pana Inspektora Edgara Walezego w sprawie “nieuznawania” sygnałów nieujętych w Przepisach. Ponadto Inspektor sugerował, aby karnie potraktować samowolne wieszanie czegokolwiek na mieniu kolejowym. Ministerstwo przychyliło się pozytywnie do owego pisma i odtąd żadne reformy damskie bezpieczeństwa nie zachwiały. Przynajmniej te wiszące na słupie…

KONIEC

02.02.2010r.

Powrót do listy opowiadań z 2010r.

0 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *