I
Kurczak w boju

Kurczak zaczął się budzić. Poranne słoneczko przedostawało się przez niezbyt szczelne zasłonki i muskało policzki. Budzik jeszcze milczał, ale to były ostatnie chwile spokoju. Blond włosy rozsypane na poduszce skrzyły przy każdym ruchu. W końcu powieki odsłoniły błękitne oczy. Sen gdzieś czmychnął przestraszony takim nagłym przypływem sił witalnych. Rączka o smukłych palcach wyłączyła budzik zanim ten zdążył pisnąć. Kobieta podniosła się z pieleszy i usiadła na brzegu sofy. Przeciągnęła się solidnie by pobudzić krążenie. Półprzeźroczysta koszula nocna odsłaniała drobne, nieco przychude ciałko. Z jego to powodu przylgnęło doń przezwisko Kurczak. Taka drobna jak… niedożywiony kurczak. I tak już zostało. Inni dodawali Iskierka. Taki charakterek miała, w miejscu nie usiedzi. Po tylu latach wszystko to brzmi sympatycznie. Kurczak zerwała się na nogi i pobiegła do łazienki. Tam miała zmitrężyć większość rannego czasu przeznaczonego na przygotowanie do wyjścia do pracy. Długa kąpiel w ciepłej wodzie z dodatkiem pachnącego płynu. Potem delikatny makijaż i poprawki w makijażu. Wszystko musiało być prefekt. Taka była od dzieciństwa. Dokładna i staranna. Po ukryciu tego, co powinno zostać ukryte i wyeksponowaniu tego, co miało być widoczne, powróciła do sypialni. Uporządkowała łoże i jak co dzień uśmiechnęła się do “Supermana” w plastikowej ramce. Był to prezent od złośliwego kolegi. Kurczak jakoś nie mogła trafić w swoją drugą połowę. Miała wieczne problemy z facetami. Jej związki były krótkie i kończyły się jak rozejmy w Strefie Gazy. Ów darczyńca miał intencję wprowadzić jakieś faceta do jej sypialni na dłużej. A że w przypadku żywego osobnika było to niemożliwe musiał go zastąpić bohater z filmu klasy RZ. Olbrzymia masa mięśniowa wylewała mu się z pod koszulki. Spodnie we właściwym miejscu też miały wzniesienie. Pod zdjęciem był podpis Obrońca uciśnionej. Był to chyba tytuł filmu, raczej nie dla dzieci. Kurczak planowała spalić ową fotografię w piecu, jednak z czasem polubiła ten gadżet. Kilkakrotnie łapała się na tym, iż traktowała go jako swoisty talizman na szczęście. Gadała do mięśniaka z celuloidu, powierzając mu swoje sekrety. Tak było i dziś.
-No bohaterze, trzymaj kciuki, czeka mnie kolejny trudny dzień.
Zasalutowała przy tym jak rasowy generał. Czynność była tak komiczna, że wybuchnęła śmiechem i skierowała swe kroki do kuchni, po drodze wdziewając na siebie przygotowane wieczorem ciuchy. Z lodówki wyciągnęła jogurt 0 % z całą tablicą Mendelejewa potrzebnych pierwiastków. Wlała go owsianych płatków i szybko pochłonęła. Czas zaczął być nieprzyjemny i poganiał ostro. W biegu zabrała torebkę i służbową teczkę. Wydostała się z betonowego molocha. Cel kolejny to dworzec PKP. Był niedaleko. Raźnym krokiem skupiając swą uwagę, aby nie wdepnąć w psią kupę i resztki porozbijanych flaszek dotarła przed ponury budynek z cegły. Teraz należało wziąć głęboki oddech i pokonać około piętnastu metrów dworcowego holu na bezdechu. Woń jaka tam panowała doprowadzała do śmierci klinicznej narządu powonienia. A wszystko przez bezdomnych amatorów alkoholu. Niemyci i zsikani terroryzowali pasażerów swymi wyziewami. W normalnym kraju skierowano by ich do schroniska. Tu na początku też tak było. Ale w owym schronisku nie można pić, a te przypominające ludzi istoty żyły tylko dla alkoholu. Ich mózg rozróżniał tylko dwa stany upojenia czymkolwiek i poszukiwania środków na alkohol. Kurczak właśnie była na kursie kolizyjnym z jednym z nich. Wyciągnięta brudna ręka żądała pieniędzy. Iskierka w porę zorientowała się i ominęła go szerokim łukiem. Udało się, jak co dzień.
Powinni ich zagazować !!! mózg Kurczaka wysłał okrutny komunikat.
Przerażona własną bezwzględnością szybko zdusiła bodziec natłokiem radosnych myśli. Jej koleżanka psycholog wyjaśniła całą złożoną strukturę zjawiska. Było to na którymś babskim spotkaniu.

Mała człowiek jest bardzo złożoną istotą. Ty jesteś dobra i radosna. Ale masz też drugą stronę swojego ego. Tą przerażającą i bezlitosną. My nazywamy to Mroczną Połową. Normalny człowiek potrafi nad tym panować i nigdy nie pozwala jej wyjść na zewnątrz.
-Czasami mam takie straszne myśli…
-To właśnie owa Mroczna Połowa próbuje porozmawiać z Tobą. Ty musisz być jak treser mający groźnego psa w domu. Dopóki nad nim dominujesz nikomu nie dzieje się krzywda. Lecz jak zaczniesz się ją olewać…
-Olewać…
-Stanie Ci się potrzebna. Puścisz to wszystko na żywioł, ona wyjdzie i powoli zdominuje twoje życie.
-I co?
-Lepiej nie pytaj, większość społeczeństwa nigdy nie dopuszcza do wygranej Mrocznej Połowy. Ba, nawet nie zdaje sobie sprawy z jej istnienia. I tak jest najlepiej. Kończymy temat Kurczak, dolej wina…

Stanęła na brzegu peronu. Żółty pociąg już nadjeżdżał. Może uda jej się trafić na drzwi. Codzienna loteria czy ma szczęście czy nie. Chwila niepewności, pisk hamulców i… lipa. Będziemy stali. Nawet nie szukała. Od nowego rozkładu kolej skróciła składy. Dawniej jeszcze była szansa, ale nie dziś. Jak wejdzie nowy rozkład to pewnie tylko maszynista się zmieści. Automatyczne drzwi z brudną szybą odgrodziły ją od świata. Coś zgrzytnęła i zdezelowany skład ruszył do przodu. Jęk dręczonego metalu wypełnił korytarz. Przeładowana i wyeksploatowana do granic możliwości szkapa narzekała na swój los. Powoli kiwając się na boki pokonywała swoje kilometry. Oglądając kablówkę Kurczak widziała film o francuskich pociągach mknących trzysta na godzinę. Były przy naszych jak pojazdy z innej planety. Kiedyś nieśmiało spytała konduktora dlaczego ślimaki kpią z żółtej stonogi i wygrywają wyścigi do kolejnego semafora? Odrzekł, że to nie wina stonogi ale torów. Ich stan jest dramatyczny, że aż strach jeździć. Mimo to jeżdżą. Odważne chłopaki- Polskie Orły. Spóźnią się jak zwykle. Rozkład jazdy jest tylko po to, aby wiedzieć o ile się spóźnili. Aby Pani z głośnika wiedziała, co ma mówić. A może to komputer. Ma nagraną stałą frazę POCIĄG WIECZNIE OPÓŹNIONY O …. i tylko wstawia cyfry. Ta myśl rozbawiła Iskierkę. Gdyby nagle pociagi zaczęły jeździć punktualnie mogłoby dojść do tragedii. Komputery by zwariowały i wysiadły. Zrobił by się niezły bigos. Bigos stulecia, na miarę francuskich pociągów. Drzwi otwierały się i zamykały w swoim rytmie. Czasami, aby nie wypaść trzeba było im pomóc ręcznie. To się nazywa automatyka. Przynajmniej zaoszczędzę na siłowni pomyślała. Może to opatentuję- poranna zaprawa w pociągu. PKP dba o twoje zdrowie. Znowu uśmiech rozjaśnił jej twarz. Powoli ładowała swoje baterie do walki z trudnościami dnia pracy. A było po co. Dziś był tak zwany turnus- dwanaście godzin bezwzględnego doginania. I jeszcze jej szef. Nieudolny karierowicz i włazidupiec. Tak naprawdę, gdyby nie jego podwładni, pion pod jego dowództwem runął by jak WTC. Znajomości jednak robią swoje. I tajemnicą poliszynela pozostaje jak on się na tym stanowisku utrzymuje. Nie na darmo są turnusy. Jak się wali tama czas przestaje grac rolę. Potrzebna jest ekipa ratunkowa- Kurczak i inni. Takie życie. W międzyczasie nastała jej stacja. Opuściła styraną stonogę i skierowała swe kroki ku szklanej twierdzy. Zaczynała się bitwa. Podbiła kartę obecności i punktualnie zasiadła za swym biurkiem. On już na nią czekał.
-Pani Jolu, czeka nas dziś mnóstwo pracy, na początek proszę o raporty i program naprawczy.
Gdybyś miał chociaż trochę rozumu w głowie, nie musielibyśmy tego robić. Ale ty tylko potrafisz lizać cztery litery szefowi. I to chyba niezbyt dokładnie.– pomyślała.
-Ależ oczywiście Krzysztofie, zrobię to jak najszybciej. Powiedziała głośno.
W firmie panowała zasada mówienia sobie po imieniu. Scalało to zespół. Każdy zespół, który miał chociaż trochę mądrego szefa. Każdy tylko nie Kurczaka. Aby dłużej nie patrzeć na twarz tego bezmózgiego ignoranta rzuciła się w wir liczb. Poprawiała, wyjaśniała i opisywała co zrobić aby było lepiej. Po południu dostała nowe zadanie. Tak aby czasem nie zapomniała odpocząć. Zagryzła wargi i znów ruszyła do boju. Nie brała jeńców. Gdy słonko już mówiło dobranoc zakończyła kolejną fazę wstawiania wykolejonego działu na tory. Ale… jeszcze zostało małe co nieco. I znów padło na… Koło dwudziestej pierwszej było po wszystkim. Zwyciężyła i pragnęła tylko wrócić do domu. Złożyła starannie swoje dokumenty i opuściła budynek firmy.

II

Tragedia

Wieczór dawał znać o sobie. Cieniutka sukieneczka przepuszczała lodowaty dotyk. Muskał każdy zakątek jej ciała i powodował niemiłe dreszcze. Na dworcu była około dwudziestej drugiej. Na pustym peronie było ciemno i straszno. Po drugim torze sunął powoli pociąg towarowy. Olbrzymie wagony wydawały dziwne dźwięki i rzucały ogromne cienie. Taka masa stali nie zawracała w ogóle uwagi na Kurczaka. Każde uderzenie kół przetaczało się wokół i wracało podwojone echem. Wreszcie nadjechała żółta stonoga. Iskra wskoczyła do środka. Była w jej odwłoku sama. Postanowiła znaleźć konduktora. Niestety w tym członie go nie było. Wściekła na własną głupotę usiadła na plastikowym siedzeniu i przymknęła oczy. Obudził ją ucisk na szyi i smród alkoholu. Otworzyła oczy i ujrzała przed sobą dwóch podpitych wyrostków. Jeden zaciskał jej palce na szyi, drugi pchał jej łapy pod sukienkę.
-Co robicie ?! Zaczęła się wyrywać.
Oprócz ręki na jej szyi wylądowało stalowe ostrze noża sprężynowego.
-Zamknij się to nie będzie boleć !!! Wysyczał jeden z pijanych oprychów.
Potem wzięli to co chcieli. Na koniec zapinając rozporek przycisnęli ją do oparcia i śmiejąc się oznajmili.
-Ciesz się, że tak się skończyło dziwko, mogliśmy wypierdolić cię z pociągu.
Odeszli tak szybko jak się pojawili. Kurczak wstał. Zorientowała się że jest prawie naga. Starannie poprawiła poszarpaną sukienkę. Majtek nie mogła znaleźć. Zresztą musiała już wysiadać. Pociąg stanął na jej stacji. Wyszła na peron. Jak robot skierowała swe kroki ku budynkowi dworca. Nie pamiętała jak doszła do domu. Wiedziała tylko, iż musi się wymyć. Pobrudzili ją. Zdjęła z siebie odzież i usiadła pod gorącym prysznicem. Nie płakała, nie miała na to siły. Po nerwowej toalecie poszła do sypialni. Zapaliła lampkę i spojrzała na fotografię Obrońcy uciśnionej
-Gdzie byłeś dziś?!
Potem położyła się spać. Tak po prostu. Nie dane jej było kontemplować uroków snu. Koło północy obudził ją straszliwy ból w podbrzuszu. Chciała usiąść, lecz nie mogła unieść tułowia. Ból nadchodził falami, jedna za drugą. Miała wyraźnie skurcze… skurcze porodowe. Nie mogła pojąć co się z nią dzieje. Coś ciepłego wylało się zeń. Potem nastąpił jeszcze jeden skurcz i cisza. Zamknęła oczy i zasnęła.

III

Obrońca Uciśnionej

Gdy otworzyła oczy budzik pokazywał dwunastą w południe. Przerażona od razu sięgnęła po telefon i wykręciła numer… do pracy. Odebrał szef jej działu. Na początku nie wiedziała co mówić, ale po chwili słowa same popłynęły z jej ust.
-Bardzo przepraszam, ale z powodów rodzinnych spóźnię się dziś do pracy. Mój ojciec miał zawał.
W słuchawce słychać było łagodniejący oddech włazidupca. Potem nadeszła odpowiedź.
-Oczywiście Pani Jolu rozumiem trudną sytuację ale…
-Rozumiem Krzysztofie, będę na drugą zmianę i nadrobię zaległości.
Jej głos miał temperaturę zera absolutnego i twardość tytanu.
-Dziękuję Pani Jolu, dokumenty znajdzie Pani na biurku.
Odłożyła słuchawkę. Zwinęła zakrwawione prześcieradło i wrzuciła do pralki. To samo uczyniła z poszewką na kołdrę. Uruchomiła urządzenie. Gdzieś w głowie odezwał się cichy głosik gasnącej Iskierki.
-Co robisz?!
Nie odpowiadała. Poranna toaleta i makijaż. Tak jak zwykle, tylko nieco później. Przed wyjściem spojrzała stolik stojący przy kanapie. Czegoś nań brakowało. Nie bardzo wiedziała czego. Do pracy dotarła po drugiej. Od razu zamknęła się w swoim boksie i rozpoczęła pracę. Kolumny liczb, jedna za drugą. Miażdżyła je niezwykle sprawnie, a może jeszcze lepiej niż wczoraj. I skończyła o podobnej porze. Gdy zamykała boks, gdzieś w głębi duszy pojawił się strach. Szybko zgasiła ją obojętność. Zbrukali ją i opluli. Cóż więcej może stracić? Godność, kobiecość- odebrano jej to siłą wczoraj. Teraz jest tylko strzępem, wrakiem i cieniem własnego ja.
-Co ty kurwa gadasz?
Zatrzymała się na pustej ulicy i zaczęła oglądać wokół. Szukała autora wulgarnych słów które zawisły w wieczornym chłodzie. Nikogo nie znalazła. Jeno chłodny dotyk połechtał jej uda. Zmarszczyła brwi i otworzyła szeroko usta. Kurczak uświadomiła sobie, że to ona jest autorem owej frazy. Zwaliła to na przepalone bezpieczniki. Bezpieczniki w jej głowie. Obwody, które po wczorajszych wydarzeniach miały prawo działać nieprawidłowo. Peron nic nie zmienił się od wczoraj. Z przeciwnej strony znów nadjeżdżał pociąg towarowy. Miała wielką ochotę stanąć naprzeciw niego, pomiędzy stalowymi nitkami. W sumie byłoby to najlepsze rozwiązanie dla takiej szmaty jaką się czuła. Pociąg był jeszcze na tyle daleko, że wystarczyłoby się tylko zsunąć z krawędzi peronu. Podeszła do niej. To takie łatwe, nawet dla Iskierki w szpilkach. Podeszła bardzo blisko. Z trudem utrzymywała równowagę na granitowym krawężniku. Przy drugim końcu peronu stanęła stonoga. Nie zwracała uwagi na nią. Nie chciała wracać do domu. Lokomotywa pociągu towarowego weszła w decydujący zakręt przed peronem.
-Co Pani robi, proszę odsunąć się od krawędzi peronu !!!
Nie słyszała publiczności. Zresztą musiała skupić się na ostatnim występie. Wysunęła prawą nogę do przodu. Ktoś szarpnął ją w tył. Pociąg towarowy zaczął przeraźliwie wyć gwizdawką. Wybawiciel powlókł ją za białą linię. Spojrzała na niego, w momencie gdy czoło pociągu pod którym zamierzała skończyć ze sobą, ją minęło.
-Co Pani robi?!
Ponowił pytanie mężczyzna w mundurze konduktora. Skądś znała tą twarz, ale nie pamiętała skąd.
-Przepraszam zagapiłam się. Odpowiedziała
Nie bardzo jej wierzył.
-Jedzie Pani ?! Musimy już ruszać…
Spojrzała na stonogę i jej ciało zesztywniało. Konduktor, który nadal podtrzymywał ją ręką wyczuł to przez cienki materiał sukienki.
-Proszę nie bać, już nigdy nic się Pani nie stanie. Obiecuję Jolu.
Była zbyt skołowana, aby analizować wszystkie cuda, które wydarzyły się dziś. Zupełnie umknął jej fakt, że obcy facet zna jej imię. Zaufała mu, bo gotowa była przysiąc, że go zna. Weszła do środka. Drzwi zamknęły się za nią. Konduktor zaprowadził ją na siedzenie.
-Możesz się zdrzemnąć.
Posłuchała go. Jednak sen miała czujniejszy niż wczoraj. Obudził ją trzask gwałtownie potraktowanych drzwi. Z przerażeniem spostrzegła osobników, którzy ją wczoraj skrzywdzili. Oni również ją poznali.
-Co laleczko, tak bardzo się podobało?!
Spojrzała w kierunku przedziału służbowego.
-Patrz ona czeka na kanara. Roześmieli się obaj.
Zapach wypitego piwa i papierosów podłego gatunku dotarł do Iskierki.
-Od czterech lat, nie ma tu kanarów, zresztą Mieciu wytłumacz Pani, ty robiłeś w PKP.
Mieciu z paskudną szramą na policzku pochylił się nad Kurczakiem.
-To jest laleczko skład zwany podsyłem, teoretycznie miał puste kursy, ale kazali mu się zatrzymywać i zabierać takie ofiary jak ty. Jednego kanara osobiście wypierdoliłem za drzwi, odtąd nikogo tu nie ma. A teraz sama ściągniesz gacie czy ci pomóc?
Drzwi od służbowego otworzyły się z jeszcze głośniejszym trzaskiem.
-Proszę przygotować bilety do kontroli!
Podpici osobnicy przenieśli wzrok z Kurczaka na osobę w mundurze.
-Mieciu o ten cudak skąd się wziął?!
Mieciu zmarszczył swe brudne czoło.
-Chuj go wie, ale zaraz go nie będzie.
Pierwszy ruszył do ataku. Iskra z przerażeniem dostrzegła, że w prawej dłoni ma nóż. Nie zdążyła jednak krzyknąć. Prawa ręką konduktora chwyciła Miecia za dłoń ze sprężynowcem. Wykonała szybki ruch w tył i w całym przedziale rozległ się mało przyjemny trzask. Mieciu upadł na kolana. Jego dłoń wykrzywiona była w tył pod bardzo nienaturalnym kątem.
-Co ty kurwa robisz?! Złamałeś mi rękę kutasie.
-Proszę bilety do kontroli! Powtórzył konduktor.
Drugi z osobników zaczął cofać się do tyłu. Prawa ręka konduktora zatoczyła łuk i trafiła go w policzek. Znowu rozległ się trzask łamanej kości. Szczęka uderzonego wypadła z zawiasów. Próbował coś powiedzieć, ale tylko stał z otwartymi ustami.
-Jeśli nie mają Panowie biletów, bardzo proszę ze mną do Przedziału Służbowego.
Milczeli nie wierząc w to, co się wydarzyło. Konduktor chwycił ich pod kołnierz, jak kotka młode, i odwrócił się do Kurczaka.
-Bardzo przepraszam Panią za tych osobników, proszę zostać na miejscu. Muszę dopełnić czynności służbowych.
Zamarła i bała się ruszyć. Wszystko rozgrywało się tak szybko i było podobne do kiepskiego horroru. Mężczyzna w mundurze cisnął napastnikami w głąb przedziału służbowego i zamknął drzwi z szybą pokrytą białą farbą. Iskra skuliła się w sobie. Zza szyby doszedł ją nieludzki dźwięk cierpiących. Ktoś rozdawał razy, pękały kości. Wkrótce przestali katowani przestali krzyczeć. Kiedy drzwi ponownie uchyliły się zobaczyła jak konduktor trzyma dwa strzępy krwawego mięsa. Za nic w świecie nie mogła rozpoznać napastników. Nie mieli twarzy, nie mieli nic. Wyszła na korytarz.
-Co Pan wyprawia? Spytała.
-Pani Jolu, proszę wrócić do przedziału będzie wiało.
Stała w miejscu. Konduktor zerwał plombę z dźwigni od otwierania automatycznego drzwi w razie awarii. Rozwarły się z piskiem. Sięgnął do służbowej torby i wyciągnął służbowy rozkład jazdy.
-Zaraz po przeciwnym torze będzie jechał towarowy, oby się nie spóźnił.
Chwycił dwa jeszcze oddychające ciała i cisnął przez otwarte drzwi. Upadły pomiędzy stalowe nitki drugiego toru. Towarowy nadjechał punktualnie. Konduktor zamknął drzwi. Kurczak ze zdziwieniem zauważyła, że na podłodze jest mało krwi. Jeszcze raz spojrzała na konduktora.
-Wiem kim jesteś.
Styki zagrały jak trzeba. Domyśliła się czego brak było na stoliku rano. Ramki ze zdjęciem silikonowego faceta. Uwieczniony na nim stał przed nią.
-Jestem Tobą Jolu.
-Chrzanisz…
-Tak sądzisz?
Wiedziała, że mówi prawdę. Był tym, czego się bała i robił to, czego nigdy robić nie chciała. Jej własna Mroczna Połowa stała przed nią.
-Skoro pojęłaś jak jest naprawdę, co dalej?
-Nie potrzebuję Ciebie.
-Taaaaak. Konduktor uśmiechnął się szeroko. Potem zbliżył swą twarz do twarzy Kurczaka.
-Powiem Ci Mała jak jest naprawdę. Jesteś dupa nie agent. Dwóch typów używa sobie jak w dobrym burdelu, a Ty tylko potrafisz skakać pod pociągi. Gdyby nie ja, leżała byś tam gdzie oni. Za jakie grzechy. Za to że jesteś krucha i bezbronna.
-Pójdę na Policję…
-I co Ci to da, zamkną ich na jakieś pięć lat, a potem wypuszczą. Wyjdą i dorwą Cię znowu. To jest Polska- Mała. Kraj w którym bandyta jest szanowany bardziej od zwykłego obywatela.
Kurczak odsunęła się gwałtownie. Jej oczy napełniły się łzami.
-Potrzebujesz mnie…
Iskierka nie protestowała. Kontury mężczyzny w mundurze zaczęły się rozpływać. Po chwili nikogo już przy niej nie było. Kobieta wstała i wytarła łzy. Ruszyła do wyjścia, bo właśnie zbliżała się jej stacja. Po drodze zauważyła coś błyszczącego pomiędzy siedzeniami. Schyliła się i podniosła nóż Miecia. Złożyła go i schowała do torebki. Wróciła do domu. Na nocnym stoliku stała fotografia. Sięgnęła po nią zdecydowanym ruchem i cisnęła do kosza.
-Znikaj dupku. Zgasiła światło.

IV

Mroczna Połowa

W pracy była punktualnie. Szef czekał z zegarkiem w ręku.
-Witam Panią Pani Jolu, jak tatuś?
Uśmiechnęła się.
-Możemy porozmawiać w Pana gabinecie, czy mam przy wszystkich omówić wczorajszy raport pokontrolny który zrobiłam. Włazidupiec zrobił się czerwony na twarzy. Otworzył szeroko drzwi od gabinetu i nerwowo wskazał na krzesło przy biurku.
-Myślę, że przy tej rozmowie będzie obecny Dyrektor naczelny. Gadał wyraźnie zdenerwowany.
Naczelny przybył po chwili. Jolanta wstała i uścisnęła mu dłoń. Od razu przeszła do rzeczy.
-Nie wiem kto zatrudnił, tego oto dupka. Wskazała na włazidupca.
Naczelny milczał.
-Nie obchodzi mnie to, że ma plecy. Wczoraj zrobiłam raport finansowy półroczny. Oczywiście w kilku kopiach, bowiem przez jego nieudolność firma prawie straciła płynność finansową. Żeby wszystko było w porządku przesunęliście pieniądze z funduszy unijnych. A to jest malwersacja. Jedną z kopii dostał on. Pozostałe dwie mam ja. Jedną nawet zaadresowałam Do Prokuratury. Nie będę się pieprzyć panowie. Moje warunki są takie: Zajmuje jego miejsce od jutra. Podwyżka itd… To nie jest wygórowana cena za milczenie i dalszą pracę na rzecz ukrywania nieprawidłowości w firmie. Idę teraz do domu i czekam na decyzję. Telefon do mnie ma Pani kadrowa. Pocztę zamykają o dwudziestej. Więc macie dużo czasu.
Iskierka wstała i wyszła. Nikt nie szedł za nią. Zadzwonili około osiemnastej. Przystali na wszystkie jej warunki. Tej nocy spała spokojnie… Na stoliku nie było już fotografii. Zastąpił ją składany nóż sprężynowy.

KONIEC

18.04.2007r.

Powrót do listy opowiadań z 2007r.

0 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *