Wrocław niedziela 22 luty; 23.00

Mężczyzna pewnym krokiem wszedł do ciemnego pomieszczenia. Zablokował automat zapalający światło. Wsunął w stacje dokującą nośnik i rozpoczął wprowadzanie danych. Skończywszy i ukrywszy głowę w ramionach wyszedł na zewnątrz. Gdy, tylko był poza zasięgiem systemu monitoringu sięgnął do kieszeni i wyciągnął opakowanie leków. Pudełko nie miało rządowej banderoli, więc na pewno, pochodziło z nielegalnego handlu. Szybko zażył dwie i usiadł na chodniku. Napisał coś na elektronicznym tablecie i zamknął oczy. Potem stracił przytomność. Obudził się po pięciu minutach i zdumiony rozglądał wokoło. Jego ręka natrafiła na tablet. Na nim widniało fluorescencyjne pismo:

Idź do domu. Adres masz w kieszeni płaszcza.

Leki zadziałały po raz ostatni. Mężczyzna jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy.

Wrocław poniedziałek 23 luty; 21.00.

Kowalski powoli otworzył oczy i zarejestrował szczegóły otoczenia. Był swoim nieco przymałym pokoiku, leżał na nie pościelonym łóżku w garniturze i krawacie. Przez chwilę usiłował przypomnieć sobie jak to się stało, ale silny ból głowy skutecznie ukrył archiwum przed Kowalskim. Nagle, w ogarniętej jeszcze przez etanolową mgłę czaszce, pojawił się sygnał alarmowy. Był natrętny i porażający.
-Cholerny świat! krzyknął Kowalski i zerwał się na równe nogi.
To był błąd. Przeszywający ból głowy spowodował łzawienie oczu. Kowalski przeczekał cierpliwie atak i udał się do łazienki. Tam oczyścił swój żołądek z resztek uciech poprzedniego wieczoru i zanurzył swoje ciało w strugach zimnej wody, lecącej z prysznica. Kiwając obolałą głową na boki przysiąg sobie to co zwykle: Nigdy więcej. Wytarłszy swoje zbrukane ciało ręcznikiem ubrał przypadkowe szaty i biegiem udał się do garażu. Gdzieś w mózgu tliła mu się nadzieja, że zdąży. Automatyczny pilot skontrolował odciski palca wskazującego dwukrotnie i otworzył bezdźwięcznie drzwi od auta. Kowalski położył dłonie na wolancie sterowym i wydał poleceniem głosowym komendę: wstecz! Komputer pokładowy zanalizował barwę głosu i niestety coś jeszcze. Odezwał się oschły syntezer mowy:
Nie mogę spełnić polecenia, poziom alkoholu w wydychanym powietrzu przekracza dopuszczalną normę. Zawieszam systemy na sześć godzin. Po upływie tego okresu proszę spróbować ponownie.
-Kurwa- krótko określił sytuację mężczyzna.
Wysiadając mocno kopnął w drzwi z biopeksu i wybiegł z garażu przed dom. Stojąc przy krawężniku, pustej o tej porze ulicy, wystukał na komórce kod przywoławczy jednej z korporacji taksówkowych. Zgłoszenie przyjęto i po pięćdziesięciu sekundach sunąć cicho na elekromagnetycznej poduszce dotarła doń taksówka. Wsiadłszy do pojazdu wystukał na tablecie przytwierdzonym do oparcia fotela relację i oparłszy swoje policzki na zimnej szybie, przyglądał się bezmyślnie mijanym obiektom. Podróż nie trwała długo i po pobraniu należnej kwoty za kurs z karty płatniczej, taksówka rozpłynęła się w mroku pozostawiając Kowalskiego przed budynkiem Dyrekcji Okręgowej PKP. Bioelektryczny portier zidentyfikował pracownika i wpuścił mężczyznę do wewnątrz. Kowalski znał na pamięć rozkład budynku i nie przeszkadzało mu przyćmione o tej porze światło lamp ksenonowych. Dotarł przy ich pomocy do gabinetu oznaczonego Dział rozkładów. Sekcja ruchu. Automat zmienił światło na dzienne i uruchomił jednostkę centralną. Do niej zaczęły spływać pakiety informacji z innych komputerów w regionie. Kowalski spojrzał na zegarek- 23.20. Istniała niewielka szansa, że zdąży przed godziną 0.00 przesłać wyniki swojej pracy do Dyrekcji Głównej w Warszawie. Prosząc Boga o wsparcie usiadł za klawiaturą jednostki centralnej. Komputer najpierw rozpoczął sumowanie liczby pakietów. Gdy ona okazała się zgodna z narzuconym logarytmem rozpoczął fazę drugą- porównywanie. Swe wyniki segregował wg numerów kolejnych pociągów. Niekiedy na ekranie pojawiała się wadliwa pozycja.

1941- stacja Wołów- godz. 17.22- przyjęcie na tor 2-gi niemożliwe-przebieg sprzeczny z towarowym 2333376.
Możliwe rozwiązania:
1. Opóźnienie wjazdu 2333376 do 17.26
2. Przyjęcie 1941 na tor 3, ten sam p
eron
Wpisz rozwiązanie-_

Kowalski nie namyślając się długo wcisnął 2. Przedtem jednak kazał zrobić symulację przebiegu. Nie był zbyt wyszukany i nie powinno być z nim problemów. Kolejne relacje były opracowane prawidłowo. Mężczyzna lekko przymknął oczy. Przy tym tempie zdąży na pewno. Komputer wyraźnie przyśpieszał do momentu pojawienia się pociągu nr 2020. Wtedy to maszyna zwariowała:

Błąd krytyczny:
Relacja 2020 koliduje z 2021, 2022, 2023, 2024, 2025, 2026, 2027, 2028, 2029,2030.
Zbyt niska prędkość przebiegu. Podane czasy nie do przyjęcia.
Brak rozwiązań- wymagana edycja ręczna.

-Co za debil kompilował ten pakiet?- mruknął zirytowany Kowalski.
Szybko wybrał opcję edycji i zajrzał do środka.
2020 RELACJA: Nieprawidłowe nazwy stacji
PRĘDKOŚĆ 50 km/h \zby
t niska grozi zatamowanie strumieni przewozowych\
TRAKCJA: PAROWA…-BŁĄD \nie istnieje\
Przeczytawszy tylko niewielki fragment z powyższego pliku Kowalski był pewien, że to błąd. Wydał jedyne sensowne w tym momencie polecenie:
SKASUJ RELACJE.
Maszyna zaszumiała i bezczelnie odpowiedziała:
NIEMOŻLIWE: RELACJA 2020 MA WYSOKI PRIORYTET.
Kowalski pomimo stanu swojego organizmu, pozostającego na granicy wycięczenia roześmiał się:
-Akurat, z tą prędkością- dobry kawał. Będą mieli serwisanci robotę, ten program ocipiał.
Wydawszy tak trafną diagnozę mężczyzna wydał polecenie:
WYŁĄCZ Z KOMPILACJI RELACJĘ 2020.
Maszyna i tym razem miała jakieś opory.
MOŻLIWE TYLKO Z POZIOMU RĘCZNEGO PO PODANIU HASŁA DOSTĘPU.
Kowalski miał takie uprawnienia. Skorzystał z menu najwyższego ryzyka i wyłączył feralną relację z kompilacji. Napisał stosowną notatkę ze swych działań i szybko, bezproblemowo dokończył układanie reszty pakietów. Przed ostateczną decyzją maszyna znowu ostrzegła:
GENEROWANIE ROZKŁADU 2101/2102 OBARCZONE RYZYKIEM- WYGENEROWAĆ POSTAĆ OSTATECZNĄ?
1- TAK
2- NIE (zalecane)
-Ty durna kupo elektronicznego szmelcu, jasne że tak i to szybko.
Mężczyzna pewnie nacisnął 1. Komputer szybko dokończył i wygenerował raport, który przesłał do Warszawy. W samą porę. Kowalski przeciągnął się w fotelu i jeszcze raz spojrzał na niebieski plazmowy monitor.
-Relacja 2020, dobre sobie. Ona nie istnieje…
Tym podsumowaniem zakończył pracę. Rozkazał automatowi zgasić komputer i światło. Jeszcze na korytarzu kręcił głową śmiejąc się pod nosem:
-Relacja 2020, ale kurwa kicha… Jeden wielki error, jak mój kac dzisiaj.

Wrocław niedziela 1.00-2.30

Kowalski po wyjściu z budynku Dyrekcji poczuł się źle. Gorycz i problemy życia codziennego uderzyły nań ze zdwojoną siłą. Rozglądał się bezradnie wokół, lecz jak zwykle nie znalazł pomocy. Owszem istniało kilka skomputeryzowanych bionicznych systemów udzielania dobrych rad, ale żadna z nich nie rozwiązywała problemów mężczyzny. On po prostu nie cierpiał tego świata. Czuł się w nim jak mysz zamknięta w foliowym worku, której brakuje już powietrza. Wszystko co go otaczało miało wyszukane algorytmy, nie psuło się i znało swoje miejsce w systemie. Wszystko oprócz Kowalskiego. Przywołał znowu taksówkę, powtarzając operację w automatycznym programatorze dnia, zawartym w jego komórce i umieścił swe stratowane fizycznie i psychiczne ciało w środku. Długo zastanawiał się nad relacją, w końcu wystukał na tablecie jedyną sensowną. Do jaskini takich jak on, nieprzystosowanych do systemu. Owa jaskinia była po prostu knajpą podrzędnej klasy w dzielnicy biedoty, przy ul. Grabiszyńskiej. Taksówka trafiła tam bezbłędnie. W lokalu nie było tłoczno. Jakieś zmęczony obywatel spał na stoliku w rogu, a parka w wieku przekwitania usiłowała uprawiać coś na kształt seksu w zacienionym rogu. Byli zbyt pijani, aby cokolwiek mogło z tego wyjść. Kowalski usiadł przy swoim stoliku. Bywał tu tak często, że właściciel przyznał mu rabatowy kod dostępu do usług oferowanych przez ten lokal. Do stolika dopłynął bezszelestnie robot- kelner starej klasy 12XC, na lepsze wyposażenie tego lokalu nie można było liczyć. Kowalski wsunął kartę stałego klienta we właściwy otwór maszyny. Ona bez pytania odpłynęła w dal i powróciła z butelką wódki BiosferaX. Kowalski odebrał zamówienie i rozpoczął degustację potężnymi łykami. Alkohol od zawsze był taki sam- wypalał i gasił smutki. Mężczyzna przywołał robota jeszcze raz po godzinie.
-Wiesz co elektroniczna gnido?
Kelner robot przełączył się na opcje słuchanie.
-Wiesz czego nienawidzę w swoim życiu?!
Maszyna cierpliwie milczała.
Kowalski wstał i kopnął ją z całej siły. Metalowa bańka upadła i zaiskrzyła. Mężczyzna pochylił się nad nią.
-Sztuczności, wszystko jest plastikowe i nie ma tu nic prawdziwego, nawet ty nie istniejesz, jesteś tylko kupą tranzystorów i sztucznej biologicznej tkanki, rozumiesz pieprzona maszyno!
Robocik wstał dzięki wbudowanemu mechanizmowi automatycznego przywracania pionu.
Niedozwolone działanie, niszczenie cudzego mienia. Proszę o zaprzestanie, gdyż będę musiał powiadomić Policję.
-Wiem gnoju, wiem!
Kowalski nie miał ochoty na spotkanie z wyjątkowo brutalną obsługą bezpieczeństwa tej dzielnicy. Wsunął swoją kartę w otwór płatniczy i chwiejnym krokiem skierował się ku drzwiom. Tuż przed wyjściem zatrzymał się i spojrzał na nadal obściskującą się parę.
-Wy też nie istniejecie…- mruknął sam do siebie i opuścił lokal.

Wrocław poniedziałek 23.55 Południowe Centrum Kontroli Ruchu Kolejowego.

Kolej zmieniła się od czasów wynalezienia szyny. Dziś o owej zapomniano. Polskę oplatały elektromagnetyczne drogi szybkiego przemieszczania się składów bez maszynistów. Wszystko skomputeryzowane i sterowane pewnymi siebie bionicznymi jednostkami. Miały one tę przewagę nad ludźmi, iż były niezawodne. Od czasu podzielenia kraju na dwa okręgi zarządzania ruchem, Północny i Południowy nie doszło do najmniejszego wypadku. Podróżni przemieszczali się w wykonanych z lekkich tworzyw składach z wielkimi prędkościami dochodzącymi na liniach I rzędu do 750 km/h. Reszta zadowalała się mniejszymi wartościami. Zlikwidowano wiele stacji zastępując je węzłami wymiany strumieni ludności, na skrzyżowaniach owych linii. Gdzieś pomiędzy składami osobowymi, w ściśle wymierzonych odstępach sunęły składy towarowe. Wszystko w najlepszym porządku. Sala sterowania ruchem w Południowym Centrum Kontroli Ruchu Kolejowego była niedostępna dla przypadkowego obywatela. W ściśle optymalnych, dla pracy komputera bionicznego, warunkach odbywała się analiza danych i ewentualna korekcja nie istniejących błędów. Całość operacji ilustrowały komendy na ekranie kontrolnym, dla obsługi, która zaglądała tu na czas konserwacji, raz do roku. Niebieski ekran działałby kojąco na osobnika rasy ludzkiej, gdyby mógł on go obserwować.

222030 open- Wschowa,
243339 close Katowice
77579 open punkt kontrolny ws2
66790 open wyładunek
88974 open

Strumienie danych. Nagle pojawiła się nowa zmienna. Zupełnie nieoczekiwanie.

2020 open Wschowa
UWAGA! PS 2021 open Głogów

Gdzie PS było skrótem od przebiegu sprzecznego. Komputer bioniczny miał wbudowaną opcję automatycznego uczenia się. Nigdy jej nie używał, aż do dzisiaj. Sytuacja odbiegała od przyjętego przez oprogramowanie algorytmu.

2020 Najwyższy priorytet v 50 km/h (brak danych),
error pukty kontrolne 123, 124, 125
PS! 2021
ALARM

Komputer tracił dane z punktów kontrolnych na trasie jednostrumieniowej łączącej węzeł Leszno-Głogów. Zgodnie z wytycznymi wyprawił na szlak osobowy 2021, gdyż z dostarczonego rozkładu wynikało, że był on wolny. Maszyna mimo mechanizmu uczenia się, nie mogła pojąć skąd na szlaku wziął się 2020. Zresztą z analizy materiałów wynikało, że z nikąd. A takiej opcji nie przewidywał program. Żaden program. Rozpętało się piekło.

Warszawa poniedziałek 23.57

– Mamy sytuacje awaryjną Dyrektorze, pierwszy stopień zagrożenia!
– Co się dzieje?!
– Wyniknął przebieg sprzeczny na trasie II rzędu Leszno- Głogów
– Niemożliwe!
– Niestety tak, przekazuję obraz na Pana komputer.
– Mam go, to jakaś bzdura!
– Właśnie Dyrektorze, 2020 nie jest ujęty w żadnym rozkładzie dostarczonym z Wrocławia, owszem był tam, ale jako ewidentnie błędny został wykluczony z kompilacji.
– Widzę, przyczynami zajmiemy się później, zatrzymajcie oba składy.
– Tu też jest problem Dyrektorze, 2021 wyhamował i trwa ewakuacja pasażerów, wie Pan prowadnica wisi tam na 7 metrach, a z 2020 nie ma kontaktu.
– Jak to nie ma kontaktu! Wyłączcie go ręcznie!
– Nie możemy Dyrektorze, nie ma nadajnika i wygląda na to, że nie istnieje.
– Kurwa, przepraszam… co to znaczy nie istnieje?!
– Próbowaliśmy systemem bezpieczeństwa na wypadek uszkodzenia nadajnika i…
– No i co znowu!
– Jak Pan widzi na monitorze, tracimy kontakt z wszystkimi punktami przy prowadnicy, coś lub ktoś je niszczy, śmiem twierdzić że 2020 jest nie do zatrzymania.
– Jak to, przecież go nie ma…
– Wiem Dyrektorze.

Wrocław poniedziałek 23.57

Kowalskiego obudziło dziwne uczucie, że nie jest sam w swoim pokoju. Otworzył oczy i spostrzegł w kącie coś co przypominało hologram. Przedstawiał on straszliwie chudego mężczyznę. Migotał na tle białej plastikowej ściany, jakby wyczerpywała mu się bateria.
-Co jest? Mruknął Kowalski siadając na brzegu łóżka.
Tradycyjnie był ubrany w garnitur, w którym zaległ w niedzielę wieczorem. Mężczyzna przetarł oczy, blada postać nie zniknęła.
-Ty hologram, wyłącz się!
Hologram ani myślał. Kowalski dostrzegł jeszcze jedną zdumiewającą rzecz- brak emitera obrazu. Coś tu nie grało.
-Cholera, inni widzą białe myszki a ja facetów, dobre sobie.
Postać nie otworzyła ust, ale mężczyzna usłyszał odpowiedź.
-Nazywam się Kościej, nie pytaj co i jak bo nie ma na to czasu, za około 30 minut wydarzy się katastrofa.
-Tratata, co ja piłem?! Kręcił głową Kowalski.
-Skład 2020 uderzy w 2021- z ust niemej popłynęły słowa.
-Co ty pieprzysz, nieprawdziwy hologramie, 2020 nie istnieje.
-Chcesz się przekonać?
Kowalski uśmiechnął się.
-Co ja u diabła w siebie wlałem, takiej jazdy jeszcze nie miałem?
-Jak?- pytał hologram
-Chcę!
Wszystko eksplodowało w ogromnym błysku. Przebijał się on przez zaciśnięte powieki mężczyzny. Orał zmęczony mózg wywołując straszliwy ból.
-Ochhhhhhhhhhhhh- charczał Kowalski.
Jasność ustąpiła miejsce zimnu. Potem nastąpiło uderzenie. Mężczyzna otworzył oczy. Poznał miejsce, gdzie się znajdował. Była to platforma kontrolna prowadnicy. Nie wiedział tylko której i jak tu się znalazł.
-Gdzie jestem?!
-Na trasie 2020- usłyszał odpowiedź we własnej głowie.
Coś zaiskrzyło na prowadnicy. Kowalski zdumiony przekręcił głowę, bo u jego stóp wyrosła… szyna. Obok niej druga. Potem eksplodowały kontrolery ruchu, przebite przez nie na wylot.
-Co jest?!
Pomiędzy szynami pojawiły się podkłady- takie same jak w muzeum kolejnictwa. Wszystko wyrosło w absolutnej ciszy. Kowalski dotknął rękoma szyny. Była zimna i taka… prawdziwa. Wszedł pomiędzy nie i położył twarz na podkładzie. Pachniał drewnem i czymś jeszcze. Wspaniałe uczucie.
-Cudowne- wyszeptał Kowalski- cudownie prawdziwe.
Nagle jakaś siła zniosła go znowu na platformę. Nie mógł się z niej ruszyć i nie żałował. Jego oczom ukazał się snop słabych świateł o dziwnej poświacie. W ich blasku dostrzegł to, co w muzeum kryło się pod hasłem trakcja parowa. Ogromne koła, popychane do przodu przez energię z ciepłego kotła. Za nim sznur wagonów. PRAWDZIWYCH wagonów. Kowalski płakał ze szczęścia.
-Jakie to piękne…- szeptał w nocne powietrze.
Skład zniknął w mroku, tak samo jak się pojawił- w absolutnej ciszy.
Znowu powietrze wypełniło światło. Mężczyzna przyłożył dłonie do oczu. Tym razem nie zdążył krzyknąć, gdy iluminacja zniknęła i wylądował w swoim biurze, przy komputerze.
-Zniszcz plik 2020- usłyszał w swej głowie rozkaz.
-Nie mogę, nie mam uprawnień.
-Masz i dobrze o tym wiesz.
-Nie- mężczyzna złapał się za głowę – Nie mogę, on jest jedyny i taki prawdziwy, nie zrobię tego!
-On nie pasuje do tego świata, nie jest lekarstwem na twoje bóle.
-Nic nie jest,
-Pomogę Ci, obiecuję tylko zrób to co powinieneś był zrobić.
Kowalski włączył komputer. Szybko wpisał kod dostępu. Odnalazł plik 2020 i wydał komendę:
WYŚWIETL RELACJĘ 2020.
Maszyna spełniła polecenie.
RELACJA 2020,
PRIORYTET WYSOKI.
WPROWADZAJĄCY: KOWALSKI
DATA UTWORZENIA: NIEDZIELA 22 LUTY, GODZ 23.00
Mężczyzna zamknął oczy i rozpoczął destrukcje.
ZNIEŚ ZABEZPIECZENIE KASOWANIA I PRIORYTET.
PODAJ HASŁO_
HASŁO: PRAWDZIWY
HASŁO PRAWIDŁOWE
SKASUJ PLIK
PLIK SKASOWANY
KOMIPLUJ ROZKŁAD POWTÓRNIE
ROZKŁAD SKOMPILOWANO I PRZESŁANO DO CENTRALI.
BŁĘDÓW BRAK.
Kowalski zamknął oczy. Za powiekami rozgrywał się ostateczny dramat składu 2020. Szyny cofały się w nicość a parowóz rozpływał w ciemności. Wszystko w absolutnej ciszy.
-Chcesz iść z nim?- Kowalski usłyszał pytanie.
-Tak, kimkolwiek jesteś tak, zabierz mnie stąd.
Mężczyzna sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej pudełko z napisem WD-12. Pod jaskrawymi literami widniało ostrzeżenie: WEDLE WSKAZAŃ LEKARZA- W DUZYCH DAWKACH: SILNA TRUCIZNA. Wysypał na dłoń szereg niebieskich pigułek i uniósł ją do ust.
-Przedtem zrobimy coś o czym zawsze marzyłem.
-Twoja wola, chociaż nie pochwalam zamiaru.
Przełknął wszystkie bez zastanowienia i popił tym co zawsze miał w kieszeni- wódeczką.

Warszawa poniedziałek 0.57

– Dyrektorze odzyskujemy panowanie.
– To dobrze, co z 2020?
– Jak Pan widzi, dokonano zmian w rozkładzie, Policja już powiadomiona.
– Ten Kowalski zwariował, przecież taka symulacja mogła się źle skończyć.
– Nie potrafię tego wytłumaczyć Dyrektorze, ale może Policja coś z niego wydusi.
– Idę spać, noc wariatów
– Dobranoc Dyrektorze.

Wrocław poniedziałek 2.30

Porucznik Śniadecki patrzał jak sanitariusz wynosi zwłoki Kowalskiego. Potem jego ludzie zabezpieczyli pomieszczenie i rozpoczęli drobiazgowe przeszukanie. Jeden z nich podał mu pomiętą książkę.
-Pewnie kradziona z muzeum kolejnictwa.
Śniadecki spojrzał na okładkę.

COVALUS
Meandry szlaków
Wrocław 2010r

W środku tkwił kawałek papieru.

Kościej

I jeszcze jedna.

Telegraf

-Co to za gówno? Spytał Śniadecki.

Wrocław poniedziałek 2.33

Zdumiony robot zamarł naprzeciw dwóch migoczących postaci. Jego sensory sonarowe nie wykryły przeszkody, lecz rejestrator pokazywał co innego. Usłyszał niewyraźne pytanie.
-Jak się masz elektroniczny śmieciu?
Potem jakaś siła uniosła go w powietrze i cisnęła o ziemię.
Niszczenie cudzego mienia. Zawiadamiam Policję.
Zanim zgasł mu ostatni receptor, zarejestrował następujący dialog:
-To było ostre nie pochwalam.
-Wiem Kościeju, ale zawsze chciałem to zrobić.
-Czy to już wszystko?
-W tym świecie tak.
-Zamykamy bramę
-Byle bezpowrotnie.
Obie postacie zgasły.

Wrocław poniedziałek 2.34

-Poruczniku mamy meldunek o niszczeniu cudzego mienia na Grabiszyńskiej.
-Czyście ocipieli, jesteśmy kryminalną, wyślijcie tam radiowóz z rejonu- wściekł się Śniadecki.
-Ale sprawca powinien was zainteresować, przesyłam nagranie wideo z kamer monitoringu.
Ekran kieszonkowego tabletu porucznika pokazywał z całą wyrazistością pewne zajście w knajpie przy wspomnianej ulicy.
-Co jest kurwa!- mruknął Śniadecki na tyle głośno, aby zwrócić uwagę całej ekipy.
-ZIDENTYFIKUJ SPRAWCĘ!- wydał komendę głosową.
Usłyszawszy odpowiedź wybiegł na korytarz i stanął nad noszami ze zwłokami Kowalskiego. Patolog kończył ostatnie czynności śledcze.
-POWTÓRNA IDENTYFIKACJA!
Lekarz spojrzał zdumiony na Śniadeckiego.
-Czy coś nie tak poruczniku?!
Ten tylko powtórzył.
-POWTÓRNA IDENTYFIKACJA.
Potem jeszcze raz i jeszcze…

KONIEC

Wrocław 28.02.04

Powrót do listy opowiadań z 2004r.

0 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *