Zapatrzony w śmigające za oknem drzewa, nieco ospały liczyłem czas pozostały do zatrzymania się pociągu. Służbowy przedział chronił od pasażerów na równi z wczesną porą dnia. Za ścianą masywna SU45 buczała kolebiąc się na boki. Rozpędzona do szlakowej prędkości 60 km/h i smagana gałęziami drzew płynęła po stalowych nitkach. Kierownik pociągu drzemał na sąsiednim siedzeniu z czapką skośnie nasuniętą na czoło. Bilety sprawdził dawno temu a do następnej stacji było jeszcze daleko. Zamyśliłem się nad przewrotnymi chwilami swego żywota. Pracowałem od ośmiu lat, jako dyżurny ruchu na posterunku odstępowym Leśna Dolina. Codziennie zgodnie z rozkładem jazdy strzegłem płynności ruchu na tym dwutorowym szlaku. Pomagały mi w tym mechaniczne urządzenia zabezpieczenia pod postacią dwóch semaforów kształtowych. Ustawione w jednej linii, lecz każdy w inną stronę, czuwały nad zajętością toru, sterowane ręka człowieka. Na samym początku, gdy zaczynałem swoją przygodę na tym posterunku, na jego wyposażeniu był murowany domek. Pełnił on funkcję schronienia dla dyżurnego. Aby dokonać zmiany sygnałów należało opuścić jego przytulne i ciepłe wnętrze i podejść do semafora. Uwiesić się na ręcznym napędzie umieszczonym na jego słupie. I ciągnąć dzwignię w dół. Zaraz po wojnie ktoś podwiesił na tej samej pędni tarczę nie zmieniając nic w przeciwwagach. Działało to koszmarnie ustawienie sygnału wolna droga wymagało siły tytana. Niekiedy jej nie starczało i wtedy w użyciu były rozkazy szczególne, gdyż regulamin posterunku nie pozwalał minąć strażników, gdy byli oni w położeniu stój. Nie wiem, co poruszyło serca Dyrekcji. Nasze monity, czy chroniczny brak druków rozkazu szczególnego na linii. Tak naprawdę nie było to dla nas istotne. Któregoś dnia służby drogowe zmieniły układ pędni i jej końcówkę umieściły pod daszkiem przyklejonym do zewnętrznej ściany posterunku. Była to wiekopomna chwila. Jedyna w historii posterunku. Odtąd nikt nic nie zmieniał. Czasoprzestrzeń ukryła Leśną Dolinę przed oczami racjonalizatorów. Dla nas to był najlepszy stan. Wszystko odbywało się według schematu nakreślonego rozkładem. Najpierw był telefon.
-Leśna Dolina, Dyżurny Covalus, zgłaszam się.
-Głogówko, wyprawiam na odstęp rozkładowy 22573, tor prawy szlakowy.
-Zrozumiałem.
Potem wpisywałem treść rozmowy w książce meldunków i ruchu. Później znowu kręciłem
tarczą aparatu.
-Drzewce, Kostyra zgłasza się.
-Leśna Dolina, zamawiam odstęp dla rozkładowego 22573, tor prawy szlakowy.
-Drzewce, odstęp wolny, gotowy do przyjęcia 22573.
-Leśna Dolina przyjąłem, przygotowuję drogę przebiegu.
Wypełniwszy kolejne rubryki wychodziłem przed posterunek i przestawiałem dzwignie nastawczą. Szumiały druty ukryte w głębokiej trawie. Tarcza wystawiała lico do słońca. Ramię na kratownicowym maszcie unosiło powoli. Ja czekałem, aż 22573 minie mnie z głośnym furkotem. Znowu wypełniałem książkę przebiegów i dzwoniłem.
-Leśna Dolina, 22573 minął posterunek czasie, zgodnie z rozkładem, odstęp zajęty.
-Głogówko, zrozumiałem.
Opuszczałem semafor. Mijało czterdzieści minut …
-Drzewce, 22573 zgodnie z rozkładem przybył na stację, odstęp wolny.
-Leśna Dolina, zrozumiałem.
I tak codziennie, ściśle według scenariusza wpisanego w ramy szeregu instrukcji i rozkładów. Spokojna przyjemna praca w pięknym otoczeniu. Mój zmiennik sadził podobnie. Był nim liczący sobie sześćdziesiąt wiosen Maciej Kasprzycki. Wszyscy dookoła sądzili, że powinien dawno chłop na emeryturę odejść wnuki bawić, tylko nie on. Dyrekcja usiłowała go służbowo na zieloną trawkę odstawić. Daremny jej trud. Maciej wstrzymał raban poruszając wszystkie szczeble władzy. Pisał odwołania i petycje, aż w końcu zostawili go w spokoju. Porządny jest z niego Dyżurny. Przepisy ma w jednym palcu i nie schodzi z posterunku dopóki wszystko nie jest sprawdzone i zapięte na ostatni guzik. Przejmując po nim służbę, czuję się bezpieczny i mam pewność, że wszystko gra. Tak od ośmiu lat … Bipa zakołysała się na nierównościach stalowej drogi. Czapka kierownika spadła na podłogę. Podniosłem ją otrzepałem z kurzu i położyłem obok śpiącego. Wróciłem myślami do Macieja. Maszyniści nie mieli z nim łatwo. Dyżurni sąsiednich posterunków też. Macieja to nie martwiło- najważniejsza dlań była, bowiem służba, a nie ludzka sympatia. Pamiętam jak któregoś dnia po wysłuchaniu meldunku zapytał zgodnie z R1:
-Czy skład- nie pamiętam numeru- ma światła końca składu?
-Chyba ma Leśna- odburknął zaspany Dyżurny sąsiedniego posterunku.
Maciej wpisał do książki:
“Brak pewności, co do sygnałów końca składu.”
Następnie nadał telefonogram. ZATRZYMUJE SKŁAD….. Z POWODU BRAKU PEWNOŚCI CZY JEST CAŁY. Zatrzymawszy w/w skład, a był to pośpieszny, powoli z latarką udał się na jego koniec. Maszynista bluzgał nań z lokomotywy. Dyżurny obejrzał skład i nadał meldunek: SYGNAŁY SĄ. Potem wpuścił pociąg na odstęp.
-Ja ich nauczę porządku- mruczał do samego siebie.
I nauczył. Gdy tylko ktoś usłyszał go w słuchawce, zaraz meldował:
-Skład z całą pewnością ma sygnały końca!
Tak to bywało z naszym Maciejem. SU ryknęła budząc wszystkich oprócz kierownika pociągu. Zbliżałem się do kresu swej podróży. Nie niepokojąc kierownika opuściłem przedział i rozwarłem jedne z drzwi Bipy. Lekki poranny wietrzyk nikomu nie przeszkadzał. Maszynista wiedział, iż musi przystanąć, abym mógł zmienić Macieja. Zszedłem na pierwszy schodek. Skład zwalniał. Gdy ledwie wlókł się do przodu zeskoczyłem na międzytorze. Machnąłem ręką a SU gwizdnęła cicho i dodała gazu. Gdy skład zniknął za horyzontem podszedł do mnie Maciej. Wyglądał nieszczególnie. Był jakieś zmarnowany i straszliwie blady. Ledwie trzymał się na nogach.
-Obejdę tarcze i semafory, księgi już wypełnione- głos miał słaby.
-Spokojnie stary ja to zrobię- odrzekłem.
-To mój obowiązek, przepisy nakazują obchód Covalus, pamiętaj służba to nie ściera do podłogi, trzeba ją szanować.
Machnąłem ręką i usiadłem na ławeczce pod posterunkiem. Maciej zdawał się powoli płynąć po pas w porannej mgle. Obszedł lewą a potem prawą tarczę. Obejrzał dokładnie semafory. Potem wrócił do mnie.
-Teraz mogę spokojnie odejść, przekazuję służbę i posterunek tak jak nakazują przepisy, trzymaj się!
Wstałem zdziwiony jego przemową. Lecz za nim zdołałem odpowiedzieć Maciej zniknął. Po prostu rozpłynął się w powietrzu. Nie wiem jak długo stałem wpatrzony w dal. Do rzeczywistości przywrócił mnie telefon natarczywie dzwoniący wewnątrz posterunku. W środku przy służbowym stoliku z piórem w ręku zastygł Maciej. Pochylony nad księgą meldunkową nie oddychał.
… Rozkładowy 22731 minął posterunek 7.00 zgodnie z rozkładem… .Maciej i za tym wyrazem nieczytelny podpis.
Podniosłem słuchawkę:
-Tu Głogówko, rozkładowy 22731 przybył o czasie odstęp wolny.
-Leśna Dolina zrozumiałem, Dyżurny ruchu Maciej Kasprzycki zdał służbę o 7.15 i odszedł na wieczny posterunek, zawiadomcie MO.
Zapadła cisza po drugiej stronie kabla.
-Zrozumiałem Leśna.
Odłożyłem słuchawkę i zbliżyłem się do siedzącego Macieja. Nie żył od dobrych sześciu godzin, ale nie opuścił posterunku, bo nie pozwalały na to przepisy. Zdał służbę bez uchybień formalnych. Opuściłem ramię semafora po 22731. W międzyczasie zadzwonił telefon.
-Tu Drzewce, zamawiam odstęp dla 33171.
-Leśna zrozumiałem, odstęp przygotowany i wolny.
-33171 ma prawidłowe sygnały końca składu.
-Na pewno?!
-Tak!
Życie toczy się dalej. Ściśle według rozkładu.
Służbę przejąłem …
Covalus.

KONIEC

Wrocław 10.07.03r.

Powrót do listy opowiadań  2003r.

0 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *