Rozkład wyznacza ramy przestrzeni, niczym biblia stalowych szlaków, trzymaj go się dokładnie a nie zaginiesz. Nie śpiesz się bracie, czasoprzestrzeń tego nie lubi, tam wszystko jest policzone. Jeśli nie wiesz gdzie twoje miejsce czytaj rozkład.

Noc była wyjątkowo ciepła. Pola wzdłuż dwutorowej linii pokryły się plamami wody z roztopionego śniegu. Lustra te lśniły w świetle elektrowozu. Ogrzewanie zaczęło dokuczać więc maszyniści je wyłączyli. To samo zrobiła drużyna konduktorska w wagonach za lokomotywą. Dochodziła druga w nocy. Wszystko szło tak jak powinno było iść. Skład trzymał się rozkładu, a kres podróży był coraz bliżej. Pomocnik maszynisty wstał ze swojego miejsca i przeciągnął się. Gdzieś na horyzoncie jaśniał trójkąt świateł zbliżającego się po sąsiednim torze pociągu towarowego. Maszynista spuścił nieco wzrok, aby nie męczyć oczu blaskiem jego świateł. Pomocnik stanął za jego plecami i kontynuował rozciąganie mięśni. Trójkąt towarowego wypełnił całą przednią szybę i wyłuskał z mroku srebrne nitki szyn. Lokomotywy minęły się z dużym hukiem. Potem jednostajny szum wagonów zdominował ciszę. Maszynista odruchowo na widok ciemnego kształtu pędzącego im naprzeciw skulił się w fotelu. Pomocnik zdążył wydusić z siebie jakieś pomruk przerażenia, gdy jego oczy zarejestrowały przeszkodę, na ich torze jazdy. Potem rzucił się na podłogę. W samą porę. Coś ogromnego uderzyło w szybę elektronu pociągu pasażerskiego. Zgasły pobite lampy i kabinę wypełniło szkło pędzone wiatrem. Cała lokomotywa zatrzęsła się niebezpiecznie, lecz utrzymała swój tor jazdy. Maszynista ocierając twarz z krwi pociągnął za hamulec. Towarowy zniknął w ciemności. Pisk kół osobowego rozniósł się po okolicy. Pociąg stanął w środku szczerego pola. Pomocnik sięgnął po sprawny radiotelefon i wywołał najbliższy posterunek.
-Tu dodatkowy 5210, mamy zatrzymanie…
Chwilę trwało zanim się ktoś odezwał
-Dodatkowy 5210 co się stało?!
-Oberwaliśmy drzwiami od węglarki podczas mijania
Musiało to zrobić wrażenie, gdyż przez jakiś czas nastawnia milczała.
-Wszyscy cali?
-Maszynista ma pokaleczoną twarz, wybita szyba i potrzaskane światła…
-Dowleczecie się do stacji?!
Maszynista skinął na znak potwierdzenia czerwoną od krwi głową.
-Damy radę, tylko osłońcie nas bo nie mamy świateł
-Jedźcie 30 nie więcej, do głównego wolna droga…
-Dodatkowy 5210 zrozumiałem

Siedziałem na krześle w służbowej kanciapie, odbębniałem nocną zmianę. Reszta naszej drużyny manewrowej skutecznie zabijała czas, to śpiąc zwinięta w kułak, to wałęsając się, gdzieś po wielkim dworcu. Czekaliśmy na dodatkowy 5210, aby go zdjąć ze szlaku na postój. Ten niedawno wprowadzony pospieszny burzył harmonię nocnej szychty. Wciśnięty pomiędzy dwa ekspresy, musiał być szybko sprowadzony na miejsce postoju, bo blokował szlak. Ten kto układał rozkład miał niezłego kaca, bo ten skład mu nie wyszedł. Drzwi z lekkim skrzypieniem rozwarły się. Tadeusz w przybrudzonym pomarańczowym kubraku wtargnął do środka, jedząc wielką knyszę. Stróżki majonezu ściekały mu po palcach. Jego nowa znajoma bufetowa Mariolka nie każdemu tak dogadzała. Tylko Tadeusz miał chody.
-Kierowniku 5210 będzie miał opóźnienie, mieli wypadek- oznajmił Tadeusz
-Coś poważnego?- spytałem z obowiązku i ciekawości.
-Oberwali drzwiami od węglary, po prostu pech…
Maciek poruszył się w kącie. Obudziliśmy go. Wielkie chłopisko wydało z siebie ziewnięcie z dźwiękiem i otworzyło oczy.
-Coś dużo mamy tego pecha ostatnio- stwierdził nadal ziewając
Miał rację. Sięgnąłem myślą wstecz. 3390 wykoleił się na głowicy wjazdowej, mając zaledwie 10 km/godz. na liczniku. Pękła szyna. Komisja orzekła nieszczęśliwy wypadek, my wiedzieliśmy, że to pech. 4479 najechał na pozostawioną na torze płozę hamulcową i wypadł z szyn. Komisja orzekła niedbalstwo. Pracujący ponad pół wieku szef manewrowych twierdził inaczej. Zliczył wszystkie płozy po zakończeniu manewrów i wszystko się zgadzało. Nie wie, skąd tamta się tam wzięła. Po prostu pech. 5670 zwyczajnie rozerwało podczas ruszania. Poszedł sprzęg. Ukryta wada materiału. My wiedzieliśmy lepiej- pech. Coś ten dworzec nam nie leżał. Albo jaka klątwa nad nim wisiała? Mój radiotelefon zatrzeszczał zostawiony sam na stole. Wziąłem go w dłoń i nacisnąłem odbiór.
-Covalus, zaraz będzie 5210, zdejmijcie go w całości na dwunastkę, tam poczeka na komisję
Dyżurny był wyraźnie wściekły.
-A co z wagonami powrotnymi?- zapytałem, gdyż wedle rozkładu 5210, zmieniał się w 4450 i wracał do siebie.
-Zestawcie z rezerwy stojącej na 13, rozkazy dam później, bo się burdel narobi
-Zrozumiałem, ale i tak będzie burdel- dodałem nieco cicho.
-Coś nie tak Covalus?!
Nie za cicho dla Dyżurnego.
-Nie szefie, ja tam nic nie mówię
-Mam nadzieję, bo mi twój urlop nie pasuje i tylko czekam, aby go anulować, więc lepiej nie dawaj mi pretekstu!
Kocham szczerość Dyżurnego. Przynajmniej wiedziałem na czym stoję. Skinąłem ręką na chłopaków.
-Do boju…
Odpowiedzieli nieco mniej entuzjastycznie. Za to zwięźle i dobitnie. Słowo miało tylko cztery litery i oznaczało męskiego członka inaczej.

EU 07 wyglądała żałośnie. Pobite lampy i potężne wgniecenie na czole oszpecało ją straszliwie. Kulejąc powolutku zamarła przy peronie. Drzwi nie dawały się otworzyć. Musieliśmy użyć łomu. Pomocnik ostrożnie pomógł zejść po schodkach maszyniście. Facet miał straszliwie pokaleczoną twarz. Na peronie ułożono go na noszach i odtransportowano do szpitala. Czekaliśmy, aż pasażerowie opuszczą skład. Pojawiła się policja i SOK. Pomocnik dmuchał w alkomat i ręce mu się trzęsły. Zapasowa drużyna przyszła po chwili. Sprawdziłem sprzęgi hamulce. Nie ucierpiały. Udałem się na koniec składu. Aby dostać się na postojowy trzeba było jechać tyłem. Semafor wyświetlił jedno białe światło. Przysunąłem radiotelefon do ust i rzuciłem krótkie:
-Dawaj !
Skład zgrzytnął i zaczął posuwać się powoli tyłem do przodu. Obserwowałem szlak i co chwila meldowałem maszyniście:
-Następny wolny, jedziemy
Niebieskie światła karzełków przy torach niknęły ustępując miejsca białym. Ścielono nam bezpieczną drogę przebiegu. Wagonem szarpnęło nieco przy zjeździe na dwunastkę. Upomniałem szofera:
-Wolniej!
Potem już tylko podawałem odległość, by wreszcie zatrzymać skład na jego wyznaczonym miejscu.
Radio zatrzeszczało znowu.
-Wracaj na peron szefie, ekspresy już zimują.
Zeskoczyłem na przytorze. Wracając w kierunku hali głównej myślałem o urlopie. Miałem dość tego pechowego miejsca. Drużyna trakcyjna również opuszczała skład 5210. Doszedłem do nich i zamieniliśmy dwa słowa. Jeszcze raz obejrzałem EU 07. Chłopaki mieli niezwykłe szczęście, ze tylko tak się skończyło.

Po zakończeniu manewrów i mojego ostatniego dnia pracy, przed urlopem udałem się do Dyżurnego. Zdałem mu Księgę Ruchu i Zdarzeń. On też był wykończony. Zrobiło mi się go żal.
-Ciężka noc szefie- stwierdziłem
-Ciężka i pechowa zarazem, mam tu listę wypadków z całego okręgu, chyba Bóg o nas zapomniał
Rzuciłem na to okiem i przyznałem mu rację.
8876 dodatkowy- urwana oś
8766- wykolejenie podczas podstawiania
4439- zerwany sprzęg…
Lista nie miała końca. Zestawienie liczyło zdarzenia z całego miesiąca. I było tego naprawdę dużo. Postanowiłem to komuś pokazać. Tam, gdzie zamierzałem spędzić urlop mieszkał ktoś, kto chyba to ogarnie.
-Szefie kserne sobie tą listę
-Po co Ci to Covalus, jedź i wypocznij i zostaw pecha tutaj, jeszcze go gdzieś zawleczesz
-E co tam szef- wrzuciłem listę do kopiarki. To co z niej wyszło zgiąłem w kostkę i wcisnąłem do wewnętrznej kieszeni.
Urlop się rozpoczął!

Osobowy zamarł na stacji w Lesznie. Nieco obolały wypełzłem wczesnym rankiem z wagonu i udałem się na peron czwarty, gdzie czekał skład do Głogowa. Trzy piętrusy prowadziła żółto czoła SU45. Załomotałem w drzwi kabiny. Gdy te się otworzyły, zobaczyłem znajomą twarz Kazia.
-Covalus morda jedna wskakuj, bo już się na Ciebie, Wojtek doczekać nie może.
Wskoczyłem jak mi kazano.
-A was co tak z wibratora przerzucili?
-Ano, awans dostaliśmy, bo nasza SM 42 kaput- Kaziu rozłożył ręce.
-A jak się czuje nastawniczy, niedoszły dyżurny z Głogówka?
-Źle Kaziu- opowiedziałem mu o tym, co się wyprawia we Wrocławiu, moim nowym miejscu pracy.
Od kiedy w ramach rotacji etatów, mnie doszkolili i tam przerzucili nie czułem się najlepiej. Praca stała się pracą. Taką zwykłą, bez krzty magii i tajemniczości. W Głogówku było inaczej. Piękna stacja i niewiarygodna historia z 2020. Do dziś mi nikt nie chce uwierzyć.
Dostaliśmy zielony i pozwolenie wyjazdu. SU zadygotała i łagodnie oderwała się od peronu. Dwutorowy szlak otoczyły najpierw pola potem las. Puste stacyjki witały mnie z cicha. Kaziu, co rusz opowiadał miejscowe plotki, ja zaś chłonąłem otoczenie i powoli zapominałem o pechu. Zbliżaliśmy się do chatki Kościeja. Kaziu dał długi Rp1. Chudy jak szczapa strażnik nieczynnego odgałęzienia do Osiny, wyszedł na zewnątrz swojego posterunku i pomachał ręką. Kaziu cisnął mu pęk codziennych gazet. Robił to zawsze od kiedy pamiętam. Po chwili wpadliśmy do Głogówka. Z pociągu wyszedłem ja i dwóch bliżej mi nieznanych ludzi. Kazik zasalutował na odchodne i zniknął w ostępach, wraz ze swym pociągiem. Wojtek uścisnął mi mocno rękę.
-Witaj Stary chodź, kawa już jest
Zrzuciłem plecak i wlałem w siebie Wojtkowy eliksir. Smakował niebiańsko.
Powtórzyłem historię opowiedzianą Kaziowi. Wojtek słuchał ciekawy. Potem nadszedł czas na rewanż. Nie brzmiał on wesoło. Linia wyraźnie umierała i pracy było coraz mniej. Zlikwidowano nocny pośpiech i stacja stała się czynna tylko w dzień. W nocy zaś szyny pokrywała rdza. W opowiadaniu Wojtka pojawiała się wyraźna nuta niepokoju i smutku. Tak zszedł nam dzień. Wieczorem usiedliśmy przed budynkiem stacji i wyciągnęliśmy grubszy kaliber. Jałowcówka miejscowej receptury była niezwykle mocna i kajała nerwy. Puste szyny i zapach torowiska omamiał i rozluźniał. Milczeliśmy i wznosiliśmy kolejne toasty. Nie pamiętam kiedy urwał mi się film.

Obudziłem się w łóżku na piętrze. Łeb bolał jak diabli. Zszedłem do łazienki i zanurzyłem górną część ciała w lodowaty strumień z kranu. Zobaczyłem gwiazdy i ból nieco zelżał. Udałem się do dyżurki Wojtka. Tam stało na stole śniadanie. Wmusiłem w siebie dwie pajdy chleba i mocną herbatę. Mój stan ustabilizował się nieco. Choć nadal był bolesny. Wojtek odprawiał poranny do Leszna z werwą. Zazdrościłem mu, tutejszy klimat wyraźnie konserwował. Jak tylko pociąg odszedł w kierunku przewidzianym rozkładem, Wojtek wrócił do dyżurki.
-Co jest Covalku?
-Kaaac
Uśmiech na twarzy Wojtka był wredny.
-Kawa Ci pomoże
Miał świętą rację. Dopływ świeżej krwi do mózgu, poprawiło nieco widzenie świata. Temat znowu zszedł na Wrocławskiego Pecha. Pokazałem Wojtkowi listę. Był zdumiony taką ilością wypadków.
-Musisz to pokazać Kościejowi- stwierdził.
Kościej był największym kolekcjonerem rozkładów jazdy na ziemi. Jego posterunek wypełniały tabele, liczby i godziny odjazdów. Analizował je latami i sprawiało mu to przyjemność. Wszyscy twierdzili, że nikt takt dobrze nie rozumie praw rządzących czasoprzestrzenią jak Kościej. I mieli rację. Koło południa na stację zawitała stonka z platformami drewna. Zabrałem się wibratorem do Kościejowego odgałęzienia. Chudy przywitał mnie na progu. Widząc moją niewyraźną minę i czując wczorajszy powiew czasu w oddechu, uśmiechnął się.
-Znowu szaleliście z Wojtkiem w tańcu z kilofem?
Wracał do historii z 2020, od której skóra cierpnie mi do dziś. Weszliśmy do Jego królestwa. Otoczyły mnie rozkłady jazdy, poprawki do nich, służbowe polecenia ruchu i wiele innych. Wszystko poukładane w segregatory i opisane. Starannie kolekcjonowane wyznaczniki czasoprzestrzeni. Usiedliśmy za stołem i powtórzyłem Kościejowi historię o pechu. Słuchał uważnie i na jego twarzy zagościł niepokój. Na koniec podałem mu listę wypadków. Zagłębił się w nią zapominając o mnie. Sięgnął po kartkę i długopis. Wynotowywał numery i coś sprawdzał. Patrzyłem zafascynowany. Czarodziej ze swoimi magicznymi książkami. Mariaż czasu, odległości i ram ustalonych dla podtrzymania porządku dokonywał się na moich oczach. Liczby, kursy i godziny mieszały się ze sobą wytrwale do osiągnięcia rozwiązania.
W końcu Kościej znalazł przyczynę pecha. Starą jak świat. Ludzką niedbałość w wyznaczaniu reguł ruchu.
-Covalus nic nie zrobisz, tak już zostanie
Nie rozumiałem.
-Każdy ze składów ma swoje miejsce w rozkładzie, określa je numer obiegu. Wyznacza on miejsce pociągu w ramach czasu i przestrzeni. Wiedząc jaki numer posiada kolejny pociąg, wiesz, gdzie jego miejsce. Znasz godzinę odjazdu i przybycia. Numer obiegu jest jedyny i niepowtarzalny. Określa charakter składu i jest przypisany do niego na zawsze. Każdy kolejny skład powinien mieć kolejny numer przebiegu. Wtedy czasoprzestrzeń zaakceptuje go w swoich trybach. Spójrzmy na listę
Kościej rozłożył płachtę papieru.
-8876 nosi numer obiegu po zlikwidowanym osobowym. Umieszczono go w służbowym pomiędzy 3376 a 3379. Złamano regułę ciągłości. Powinni mu dać numer 3377 lub 3378, a nie pierwszy wolny. Inne numery z tej listy, to też już wykorzystane pozycje. Pociągi, które miały własną historię i tożsamość. Niedbalstwo i niezrozumienie czasoprzestrzeni spowodowało błędne zapisanie rozkładu. A jak wiesz natura nie toleruje dziwactw, czasoprzestrzeń podobnie. Dwie dusze w jednym składzie i nadpisująca się historia ruchu to bluźnierstwo. Natura eliminuje odszczepieńców, czasoprzestrzeń podobnie. Te pociągi nigdy nie będą miały szczęścia, bo tak naprawdę są nowotworem niszczącym układ odpornościowy czasoprzestrzeni jakim jest porządek. Rozumiesz?
Zrozumiałem i zmartwiłem się. Wiedziałem że wskutek niedbalstwa i lekceważenia zasad ruchu kolejowego, PKP narażała ludzkie życie. Ktoś traktował pisanie rozkładu jako nikomu nie przydatną bzdurę i przez niego cierpieli inni. Pech miał swojego winowajcę i przyczynę.
Pożegnałem Kościeja i bezsilny wróciłem do Wojtka. Urlop mijał szybko i niepostrzeżenie. Nadszedł czas odjazdu. Gdy przy peronie zamarł skład do Leszna spytałem Wojtka o numer obiegu.
-6674 -odpowiedział nieco zdziwiony
Spojrzałem w służbowy rozkład jazdy. 6674 wrzucono między 7122 a 7123. Nijak nie pasował do schematu i miał numer po zlikwidowanym nocnym do Krotoszyna. Trzasnąłem drzwiami. Wojtek zdumiony czekał z daniem sygnału odjazdu.
-Nie jedziesz?
-Poczekam na 7123
Wojtek uniósł lizak. Skład odpłynął w dal.
-Odbiło Ci?
-Nie, lubię jazdę bez przygód.

KONIEC

11.03.03r.

Powrót do listy opowiadań  2003r.

0 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *